W sobotę mija 50 lat od śmierci autora "Akademii pana Kleksa". Jan Brzechwa nie cenił swojej twórczości dla dzieci, chciał być poetą lirycznym. Przed wojną głosił kult Piłsudskiego, po wojnie prezentował skrajny koniunkturalizm wobec władz.

REKLAMA

Jan Brzechwa urodził się w roku 1898, choć na jego grobie na Powązkach widnieje rok 1900, bo odmłodził się o dwa lata dla swojej trzeciej żony. Przyszedł na świat w carskiej Rosji, w rodzinie żydowskiego pochodzenia inżyniera kolei. Zmarł 2 lipca 1966 roku. Został pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

Brzechwa przeszedł do historii polskiej literatury jako autor wierszy dla dzieci. Z zawodu był prawnikiem. Był współtwórcą polskiego prawa autorskiego, a także jednym z założycieli ZAiKS-u - organizacji chroniącej prawa autorskie twórców. Był też świetnym satyrykiem, podporą przedwojennych kabaretów; pisał piosenki, skecze i monologi do legendarnego Qui pro Quo, Cyrulika, Alibaby. Dopiero około 40. roku życia napisał pierwsze utwory dla dzieci.

"Twórczość przez duże 'tfu' "

Brzechwa aspirował do bycia poetą lirycznym dla dorosłych, życie spłatało mu więc w pewnym sensie figla, bo pamiętany jest jako autor utworów dla dzieci, których sam nie cenił wysoko. Jedne z jego najlepszych wierszy, takie jak "Tańcowała igła z nitką", "Samochwała", "Staś Pytalski" zostały napisane, aby uwieść pewną uroczą przedszkolankę, poznaną przez poetę na wakacjach. Ponieważ wiersze się podobały znajomym, Brzechwa zaniósł je wydawcy, choć on sam jako autor, wcale nie uważał, że są to bajki dla dzieci. W liście do Mariana Brandysa pisał: "Wiem, że w środowisku naszych kolegów jestem uważany za coś pośredniego między półinteligentem a producentem galanterii dziecięcej". Mawiał też, że jest autorem twórczości przez duże "tfu".

I przed, i po wojnie pedagodzy dziecięcy stawiali Brzechwie ten sam zarzut - że jego wiersze są niepedagogiczne. Nie ma w nich morału, nie ma jasnego wskazania, kto jest dobry, a kto zły. Taki Lis Witalis czy Pchła Szachrajka to postaci niejednoznaczne moralnie, a pedagodzy uznają, że dziecko powinno mieć jasny komunikat: dobro zostaje nagrodzone, a zło - ukarane. W pewnym sensie ich ocena twórczości Brzechwy jest słuszna - nie są to utwory moralizatorskie, ale może właśnie dlatego dzieci tak bardzo je lubią.

Skąd wziął się pseudonim?

Pierwsze wiersze Brzechwa napisał jako dziecko i od początku potrafił zarobić na swojej twórczości. Jego satyry na ciotki musiały być bardzo udane, skoro bohaterki tych utworów płaciły po 50 groszy za utrzymanie ich w tajemnicy. Pseudonim "Brzechwa" (część strzały) wymyślił mu Bolesław Leśmian w 1916 roku, kiedy 18-letni kuzyn Jan Lesman przysłał mu swoje wiersze. Prawdopodobnie Leśmian bał się, że będą ich mylić, zwłaszcza że twórczością kuzyna nie był zachwycony, zasugerował więc karierę pod pseudonimem. Ale gdy w 1918 roku Brzechwa przyjechał do Warszawy to właśnie Leśmian wprowadził go w literacki świat w stolicy.

Mariusz Urbanek, biograf Brzechwy podkreśla, że w osobowości poety obecny był silny rys koniunkturalizmu. Po 1945 roku ten uwielbiający Piłsudskiego uczestnik wojny z bolszewikami został piewcą Stalina i przewodniej roli PZPR. Urbanek nie kryje, że Brzechwa lubił żyć wygodnie. Bardzo dbał o wygląd, elegancję ubioru, był miłośnikiem luksusowych drobiazgów, markowych wiecznych piór, notesów. Płacił za wygodne życie wierszami, które uchodzą za sztandarowy przykład uległości wobec władzy w historii polskiej literatury. W tekście na 10-lecie Polski Ludowej Brzechwa napisał, że do wojny wydał osiem książeczek mających łącznie 15 tysięcy nakładu, a przez dziesięć lat powojennych opublikowano mu już 2,5 miliona egzemplarzy. Mówił wprost: to jest powód, dla którego jestem lojalny wobec Polski Ludowej.

(mn)