"Nie dzielcie nas" – apeluje w nagranej wspólnie z Kayah piosence Krzysztof Iwaneczko – wokalista i kompozytor. "Coraz mniej się szanujemy. Coraz mniej patrzymy na siebie jak na osoby, które są ulepione z jednej gliny, żyją w jednym kraju, zasiedlają jedną planetę" – zauważa artysta w rozmowie z RMF FM. "Czasami warto powiedzieć "stop". Ja chcę to zrobić właśnie tym utworem" – tłumaczy.

REKLAMA

Muzykę do piosenki "Nie dzielcie nas" skomponował Krzysztof Iwaneczko i Adam Lemańczyk. Autorką tekstu jest Bożena Kraczkowska.

Ten utwór trochę czekał na swój czas. Powstał jako opis bieżącej sytuacji, ale w kontekście historycznym - tłumaczy Krzysztof Iwaneczko w rozmowie z RMF FM. Robiliśmy projekt historyczny, żeby trochę odczarować patos związany z tą tematyką odzyskania niepodległości. Napisaliśmy współczesne, popowo-rockowe numery, okrasiliśmy je powiększoną sekcją smyczkową. W tym koncercie wystąpiła Kayah. Potrzebowałem klamry na koniec. Miało nią być współczesne spojrzenie na to, co się działo, ale także na to, czy nasz świat tak bardzo się zmienił i czy zmienił się na lepsze - wspomina.

Kiedy pierwszy raz przeczytałem tekst do tego utworu, poczułem, że jest bardzo spójny z tym, o czym myślę od wielu lat, tworząc swoje piosenki. Dzieli on moje obawy, ale także ma drugą, bardzo jasną stronę i pozytywny przekaz - że jest w nas nadzieja i ciągle potrafimy się kochać, możemy się szanować - podkreśla Iwaneczko.

Dlaczego dziś wydajemy ten utwór? Nic się nie zmieniło w naszych odczuciach i postrzeganiu świata. Wciąż mamy wiele dylematów. Być może ten świat nie zmierza w taką stronę, w jaką chcielibyśmy jako ludzie wrażliwi - przyznaje artysta. Zapewnia, że tak jak całą swoją pracą, również tą piosenką chce dać słuchaczom radość i pozytywną energię.

"Dzielimy jeden stół. A jakby świata pół dzieliło nas…”

Wierzę w ten utwór. On jest szczery i ja także mam szczere intencje - deklaruje Iwaneczko w RMF FM. Jeżeli śpiewam "nie dzielcie" to proszę odbiorców, żebyśmy skończyli z podziałami. Człowiek mądry nie będzie szukał tutaj drugiego dna - dodaje wokalista. Nie chce narzucać słuchaczom jednoznacznej interpretacji swojego utworu. Zwraca uwagę, że piosenka opowiada o bliskości. W prosty, poetycki i ponadczasowy sposób odwołuje się do emocji i przeżyć znanych każdemu z nas.

Można ją odczytywać w kontekście bliskości dwojga osób, kobiety i mężczyzny. Można szerzej - że jako ludzie się od siebie oddalamy - w pracy, w szkole, w małżeństwach i związkach. Jak napisał Janusz Onufrowicz: "Dzielimy jeden stół. A jakby świata pół. Odlegli tak. Jak obcy" - wylicza Iwaneczko. Niech każdy z nas pomyśli o sobie - nie obarczając winą za swoje niepowodzenia całego świata - co zrobił, żeby zjednać sobie ludzi - tych bliższych i tych nieco dalszych - zachęca.

"Winni są zawsze inni, my już nie"

Iwaneczko podkreśla, że podziały w polskim społeczeństwie nie są czymś zupełnie nowym. Czy nie było zawsze tak, że lubiliśmy się dzielić, jeśli wszystko było w porządku, a kiedy tylko na horyzoncie pojawiał się wspólny wróg - stawaliśmy z nim w szranki jak jeden mąż? - pyta retorycznie. Czasami mi się wydaje, że to wszystko już było i my po prostu nie umiemy - też jako młodzi ludzie, którzy chcą iść do przodu - wyciągać wniosków - zauważa. Coraz mniej się szanujemy. Coraz mniej patrzymy na siebie jak na osoby, które są ulepione z jednej gliny, żyją w jednym kraju, zasiedlają jedną planetę - wylicza.

Wokalista zwraca uwagę, że w tekście "Nie dzielcie nas" jest zdanie: "Winni są zawsze inni, my już nie". Najwięcej podziałów w społeczeństwie wprowadzamy sami. Czasami warto powiedzieć "stop". Ja chcę to zrobić właśnie tym utworem - deklaruje. Nie uciekniemy od tego, że każdy z nas ma jakieś poglądy i jakieś wartości. Nawet my - zostaliśmy wychowani w nieco innym duchu, w innym czasie, w innym domu - już to wprowadza pomiędzy nami pewne różnice. Mimo wszystko potrafimy ze sobą rozmawiać - podkreśla.

Iwaneczko uczciwie przyznaje, że sam czasem ulega pokusie szybkiego wydawania kategorycznych sądów dotyczących innych osób.

Każdy, kogo spotykam, jest inny, ale z każdym próbuję nawiązać kontakt oparty na szacunku. Też łapię się na tym, że potrafię bardzo szybko wydać wyrok na drugiego człowieka. Nie chcę tego robić. Być może ten numer będzie takim przypomnieniem, że czasami warto ugryźć się w język, spojrzeć na drugiego człowieka w szerszym kontekście, a już na pewno tak bardzo się nie polaryzować jako społeczeństwo - mówi muzyk.

"Niewiele potrzeba, żeby podpalić lont"

Społeczne podziały związane są z coraz bardziej hermetycznym zamykaniem się osób o określonych poglądach w bańkach informacyjnych. Iwaneczko zauważa, że choć to zjawisko najłatwiej dostrzec w sieci, przenosi się ono również na nasze życie offline.

Jako ludzie lubimy być głaskani. Muzycy lubią być doceniani przez odbiorców. Każdy, kto coś robi, lubi, jak to się drugiej stronie podoba. Gorzej, jak spotyka się to z krytyką. Niestety, wiele jest krytyki, która nie ma nic wspólnego z konstruktywnością - ocenia. Niewiele potrzeba, żeby podpalić lont. Jedno agresywne słowo, odpowiedź i już robi się wojenka - dodaje. To się niestety przenosi na media tradycyjne, na nasze rozmowy przy stołach, w rodzinach, ze znajomymi. Zawsze chcemy coś udowodnić - podsumowuje.

Iwaneczko nie kryje, że wszechobecne podziały odbijają się również na funkcjonowaniu muzyków takich jak on. Ich czysto artystycznym wyborom publiczność próbuje przypisywać czasami jakieś dodatkowe, polityczne motywacje.

Nie mogę tego przeboleć - przyznaje. Jestem muzykiem. Żyję z tego, wykonuję taki zawód. Dzisiejsze czasy są niezwykle trudne. Muzycy tacy jak ja, którzy chcą robić swoją robotę w sposób totalnie apolityczny, czasami są mieszani z błotem tylko dlatego, że pojawiają się na koncercie, który transmituje dana stacja - opisuje Iwaneczko. Bardzo często telewizje nawet nie są producentami tych wydarzeń - po prostu je transmitują - zastrzega. Chcę po prostu wykonywać swoją robotę - może komuś się to spodoba. Ci, którym się nie podoba, niech szukają różnych, ideologicznych przesłanek. Z mojej strony ich nie ma - zapewnia.

"Chciałbym robić swoje, niezależnie od tego, na co jest moda"

Iwaneczko deklaruje, że choć ma swoje poglądy, nie czuje potrzeby, by manifestować je ze sceny. Jednocześnie nie odmawia prawa do tego innym artystom.

Mój przekaz jest absolutnie szczery. Zdaję sobie sprawę, że jestem muzykiem, twórcą i to jest moja rola. Wszystko, co robię, nie jest obliczone na przypodobanie się jakiejś grupie przez chwilę. Każda władza się kiedyś kończy, a ja chciałbym po prostu robić swoje, niezależnie od tego, na co jest moda - mówi w RMF FM. Chciałbym też zawsze móc spojrzeć w lustro i powiedzieć, że nie schrzaniłem swojego życia, nie sprzedałem się ideologii, w którą nie wierzę - podsumowuje.