Książka Erica Zemmoura pt. "Suicide Francais" (Francuskie samobójstwo) bije we Francji rekordy sprzedaży. Debata jaką wywołała nie schodzi z pierwszych stron gazet. Autor wieszczy schyłek Francji, którego przyczyną są kobiety, geje i imigranci.
Wydana we Francji prawie miesiąc temu książka sprzedaje się w ilości 15 tys. egzemplarzy dziennie, wydrukowano ich już 300 tys. To fenomen wydawniczy - pisze tygodnik "Le Point". Magazyn "Causeur" zapowiedział 9-stronicowy raport specjalny na temat Zemmoura, który trafił na okładkę czasopisma.
"Francuskie samobójstwo", w którym autor stara się między innymi wybielić reżim Vichy, wywołuje kontrowersje nawet za granicą; amerykańskie radio NPR w tekście zamieszczonym na swych stronach internetowych pisze, że "w wielkim skrócie Zemmour twierdzi, że Francja jest na etapie schyłkowym, ponieważ (...) jej dawne wartości zostały zastąpione przez agendę feministyczną, pro-gejowską i egalitarną". Według sondaży, na które powołuje się "Le Point" 62 proc. Francuzów ma na temat Zemmoura opinię negatywną po opublikowaniu jego najnowszej książki, jednak w grupie wyborców i sympatyków skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (FN) poparcie dla autora sięga niemal 70 proc. Ze zwolennikami FN łączy Zemmoura przekonanie, że źródłem zła we Francji są imigranci, zwłaszcza z krajów arabskich. Tak jak FN autor głosi otwarcie niechęć do wyznawców islamu, a także do Unii Europejskiej, gospodarki wolnorynkowej i kapitalizmu. Dochodzi do tego nieskrywany rasizm oraz nieakceptowanie zmian, jakie niesie globalizacja.
Udzielane przez Zemmoura wywiady budzą - od zawsze - tyleż kontrowersji, co jego książki; autor zawzięcie broni tezy, że reżim Vichy bronił w czasie okupacji Żydów, co spowodowało protesty zarówno francuskich jak i amerykańskich historyków. Sukces tej książki sam w sobie jest dowodem na pewien kryzys Francji, bowiem wysoka sprzedaż tak słabej, pełnej nadużyć, a zarazem niesłychanie pesymistycznej pozycji świadczy o społecznych nastrojach - pisze dziennik "Les Echos". Nie wolno jednak pozostawić takiej publikacji bez odpowiedzi. To dopiero byłoby kryzysem Francji - konkluduje "Les Echos.