Przyznam, że nie zwracałem uwagi na znane nazwiska na liście. Nie to było kryterium pomocy – mówi w "Fakcie" o Funduszu Wsparcia Kultury wicepremier i minister kultury Piotr Gliński.

REKLAMA

Przyznam, że nie zwracałem uwagi na znane nazwiska na liście. Nie to było kryterium pomocy. Ale rozumiem ten niepokój. Między innymi z tego względu podjęliśmy decyzję o weryfikacji - podkreśla minister kultury Piotr Gliński, W ten sposób wicepremier odniósł się do stwierdzenia "Faktu", że "na liście beneficjentów znajdują się znane nazwiska i wskazane obok ogromne kwoty rekompensat".

Gliński wyjaśnił, że powstanie Funduszu Wsparcia Kultury było wspólną inicjatywą środowisk kultury.

Podczas wiosennej fali epidemii spotkaliśmy się z przedstawicielami różnych branż. Powołaliśmy specjalne zespoły antykryzysowe. Od początku uruchomiliśmy pomoc w różnych formach, ale chcieliśmy, aby powstał specjalny fundusz dla kultury. Zależało nam, aby pracującym w tym sektorze ludziom zaproponować pomoc taką, jaką otrzymała np. branża turystyczna - powiedział.

Kontrowersje wokół Funduszu

W piątek MKiDN podało, że 2064 podmioty otrzymają pomoc finansową w ramach Funduszu Wsparcia Kultury na bieżącą działalność muzyczną, teatralną i taneczną, a także utrzymanie miejsc pracy. Resort opublikował również pełną listę beneficjentów wraz z przyznanymi im kwotami. Obok m.in. teatrów i stowarzyszeń znalazły się na niej znane zespoły muzyczne (m.in. muzycy disco polo) i popularni aktorzy, co wywołało w internecie dyskusję na temat mechanizmu przyznawania rekompensat.

W niedzielnym komunikacie MKiDN poinformowało, że "w związku z wątpliwościami dotyczącymi rekompensat przyznanych w ramach Funduszu Wsparcia Kultury, minister kultury i dziedzictwa narodowego postanowił wstrzymać realizację wypłat ze środków funduszu i przekazać listę beneficjentów do pilnej ponownej weryfikacji".

"Nie mamy wglądu w dokumenty księgowe każdego wnioskodawcy"

Podjęliśmy decyzję o ponownej weryfikacji wniosków, zwłaszcza pod kątem zarzutów, które się pojawiły w przestrzeni publicznej odnośnie nierzetelności niektórych z nich - powiedziała PAP wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Wanda Zwinogrodzka.

Poinformowała, że weryfikacji będę dokonywać dotychczasowi operatorzy Funduszu, czyli Instytut Muzyki i Tańca oraz Instytut Teatralny, natomiast ostateczne decyzje podejmie minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.

Na pytanie, w jaki sposób zostanie przeprowadzona weryfikacja, odpowiedziała, że "generalne na podstawie przyjętych kryteriów, aczkolwiek spróbujemy sprawdzić, czy ktoś np. nie minął się z prawdą w swoim oświadczeniu".

To jest oczywiście do sprawdzenia tylko do pewnego stopnia, ponieważ nie mamy wglądu w dokumenty księgowe każdego wnioskodawcy. Na tyle, na ile to jest możliwe, postaramy się to zweryfikować. Być może rozszerzymy też zakres działania mechanizmu solidarnościowego, który uzależnia wysokość dotacji od ogólnej kondycji materialnej podmiotu, tak, aby najbogatsi otrzymywali pomoc w niższym procencie poniesionych strat niż najbiedniejsi - dodała Zwinogrodzka.

"Nieporozumienie w odbiorze społecznym"

Wiceminister kultury oceniła, że "stoimy na gruncie nieporozumień w odbiorze społecznym tej sytuacji". Fundusz Wsparcia Kultury pomyślany został jako część tarczy antykryzysowej, jako instrument strukturalnego wsparcia branży artystycznej w obliczu grożącego jej bankructwa, a nie jako konkurs najwartościowszych projektów jak to jest w przypadku Programów Ministra. Tym samym wnioski nie były kwalifikowane z uwagi na jakość artystyczną realizowanych przedsięwzięć, ale pod kątem możliwości utrzymania działających podmiotów przy życiu do czasu, gdy będą mogły wznowić normalną aktywność i dalej zarabiać na siebie. W szczególności chodzi o utrzymanie zatrudnienia pracujących tam osób. Dlatego np. zarzuty o wsparcie - powiedzmy - zespołów disco polo uważam za chybione, wynikające z niezrozumienia celów tej operacji - podkreśliła.

Wskazała, że "od marca, czyli od początku pandemii, branża albo w ogóle nie pracowała albo pracowała w warunkach, które nie pozwalały odrobić strat, raczej je powiększały". Realizowanie przedsięwzięć artystycznych dla 25 proc. publiczności właściwie z definicji nie może być rentowne, nawet przy 50 proc. widowni co najwyżej można osiągnąć efekt zero - dodała.

Jak mówiła, "tutaj nie chodziło o to, czy ktoś sobie lepiej czy gorzej radzi artystycznie, tylko o to, żeby zyskał szansę przetrwania w martwym sezonie pandemii, celem zapobieżenia kompletnej zapaści całego sektora". Przypomniała, że inne branże również otrzymywały takie wsparcie, adekwatne do swojej specyfiki, by wspomnieć np. Polski Bon Turystyczny.

"Nie możemy wykluczyć, że niektórzy nierzetelnie raportowali swoją działalność czy wysokość strat"

Przypomniała, że pieniądze z Funduszu Wsparcia Kultury były rozdzielane na podstawie oświadczeń "poszczególnych podmiotów na temat strat, zanotowanych w okresie pandemii, w odniesieniu do przychodów z 2019 roku". We wniosku trzeba było wskazać sposób zagospodarowania tych pieniędzy zgodnie z zasadą tzw. kosztów kwalifikowalnych. Pieniądze z Funduszu mogą być przeznaczone na koszty organizacji spektakli bądź koncertów, na wynagrodzenia, na koszty materiałów bezpośrednio związanych z działaniami artystycznymi, na wynajem nieruchomości - nie na żadne inne cele czy fanaberie celebryckie, jak niekiedy sugerowano. Wykorzystanie tych środków musi być udokumentowane fakturowo i rozliczone. Czas na rozliczenie jest do 15 stycznia i jeżeli jakaś firma nie zagospodaruje tych dotacji w sposób zadeklarowany we wniosku, to będzie musiała je zwrócić w części bądź nawet w całości. Wg takiej zasady udzielane jest wsparcie antykryzysowe w całej Europie tzn. na podstawie oświadczeń poszkodowanych podmiotów i późniejszego rozliczenia faktur, bo dzięki temu można zapewnić pomoc szybciej, a czas jej uruchomienia bywa decydujący dla przetrwania na rynku - zaznaczyła wiceminister kultury.

Wszelako u nas ta zasada najwidoczniej budzi wielki opór, przynajmniej w odniesieniu do artystów i zespołów z nimi współpracujących. I rzeczywiście, nie możemy wykluczyć, że niektórzy nierzetelnie raportowali swoją działalność czy wysokość strat. Zatem w zakresie nam dostępnym teraz będziemy to weryfikować, co niestety opóźni tę pomoc. Postaramy się, by w jak najmniejszym stopniu - zapewniła Zwinogrodzka.