"Wykolejony tramwaj", "Tramwaj pędzący donikąd", "Tramwaj zwany rozczarowaniem". Część francuskich krytyków nie zostawia suchej nitki na luźnej adaptacji dramatu Tennessee Williamsa "Tramwaj zwany pożądaniem" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Spektakl wystawiono w Paryżu.

Francuscy recenzenci są podzieleni w ocenie spektaklu. Jedni są zachwyceni, ale inni wręcz przeciwnie. Litości! - krzyknął jeden z widzów (…) Trzeba od razu przyznać, że byliśmy po jego stronie. Modliliśmy się, by w końcu zatrzymał się ten tramwaj pędzący w kosmiczna próżnie - twierdzi dziennik "Le Monde", który nazywa spektakl długim "ćwiczeniem stylistycznym pozbawionym sensu". Według tej gazety przedstawianiu brakuje "ludzkiej głębi", większość widzów ma wrażenie, że "na scenie poruszają się marionetki, a nie istoty ludzkie", a niektóre dodane dialogi "są godne dyskusji pomiędzy nastolatkami wychodzącymi z liceum".

Natomiast zdaniem dziennika "Liberation" spektakl Warlikowskiego jest "poruszającą podróżą do kresu piekła". Również w katolickim "La Croix" czytamy o "wyjątkowym tramwaju", który jest bez wątpienia jednym z największych paryskich wydarzeń teatralnych tego sezonu. Większość mediów wychwala też odtwórców głównych ról - Andrzeja Chyrę i sławną francuska aktorkę Isabelle Huppert, której gra jest - zdaniem "La Croix" - magiczna. "Liberation" twierdzi, że Huppert "wspięła się na szczyty swoich umiejętności"? Chyra natomiast "może pozwolić sobie na włożenie podkoszulka Marlona Brando, bo odkrywa na nowo tę rolę, nie posuwając się do przesady" - twierdzi "Liberation" czyniąc aluzje do słynnej amerykańskiej ekranizacji "Tramwaju zwanego pożądaniem" z 1951 roku z Brando w roli głównej.