Czy za rok w Wenecji przyznawane będa nagrody w kategorii porno? -

zastanawiają się krytycy, którzy obejrzeli wczoraj zgłoszony do festiwalowego konkursu film "Kłamstwa" koreańskiego reżysera Sun Woo Janga.

Większość widzów orzekła, że tego typu dzieła nadają się do lokalu z różowym światłem, a nie na jedno z najgłośniejszych spotkań filmowców. Opowieść o sadomasochistycznej miłości 18-letniej dziewczyny i o 20 lat starszego mężczyzny pełna jest scen absolutnie nie nadających się dla dzieci, a i dla większości dorosłych trudnych do zniesienia. Do tego stopnia, że do końca pokazu dotrwała jedynie niewielka częśc widowni.

Reżyser jest zdziwony wrażliwością weneckich krytyków. Jego zdaniem film nie ma nic wspólnego z pornografią. "Myślę, że wszystko zależy od tego, jak podchodzi się do sprawy. Jeżeli intencje są pornograficzne - to i film będzie pornograficzny. Jeżeli nie - to o pornografii nie może być mowy. Chciałem oddać rzeczy tak, jak wyglądają w rzeczywistości, wiarygodnie. Chciałem przezwyciężyć wszystkie podziały na piękno i brzydotę, dobro i zło, pornografię i buddyjską nirwanę". - powiedział Sun Woo Jang.

Złośliwi przypisali natomiast reżyserowi jeszcze jedną intencję: zapisania się za wszelką cenę w historii weneckiego festiwalu. A z pewnością Koreańczyk zdołał zwrócić na siebie uwagę.