Już są setki, a będą ich tysiące - dziś Łódź jest we władaniu fanów zespołu Depeche Mode, którzy przyjechali nie tylko z całego kraju, ale też z zagranicy. Przebyte kilometry są niczym, jeśli wielbiciele „Depeszów” będą mogli zobaczyć grupę na żywo. Zbierają się w jednym z klubów, żeby dzielić się wrażeniami i nastroić przed koncertem.

Nie mogą się doczekać, kiedy zabrzmią pierwsze dźwięki zespołu. Jeden z wielbicieli grupy opowiada, że czeka na koncert od roku. Bilety dostał w prezencie gwiazdkowym, ale niestety wtedy występ Depeche Mode w Polsce został odwołany. Oczekiwanie jest tym bardziej dokuczliwe, że to pierwszy koncert zespołu, na którym będzie chłopak. Fani zespołu podkreślają, że bycie „Depeszem”, to nie tylko charakterystyczny ubiór (czarny strój, skórzana, jakby motocyklowa kurtka i ciężkie, długie buty zapinane na kilkanaście sprzączek), ale przede wszystkim wspólnota myśli. Znamy się z Pawłem od 4 lat. Mieszkamy w różnych miastach. Spotykamy się tylko na koncertach. Ale jesteśmy serdecznymi przyjaciółmi – mówi fan Depeche Mode od ponad 20 lat. 

Dla wielbicieli muzyki legendy z Basildon nie są ważne kilometry, jakie mają pokonać, żeby być na koncercie. Po prostu wsiadają w auto, samolot, czy pociąg. Nie mają też znaczenia koszty, jakie muszą w związku z taką wyprawą ponieść. Najbardziej zdeterminowani jeżdżą za grupą po świecie. Są w stanie zapożyczyć się, żeby tylko zobaczyć zespół na żywo. 

Zdaniem fanów, muzyka Depeche Mode uzależnia i nie jest potrzebne żadne wspomaganie. – Pierwsze nuty wprawiają w błogi nastrój i poprawiają samopoczucie. Niektórzy wielbiciele grupy spędzą w Łodzi trzy dni. – Dziś będę się bawił. Najpierw na koncercie, potem na Afterparty – zapowiada fan, który przyjechał z Zabrza. – Jutro może znajdę trochę czasu na zwiedzanie Łodzi. Wieczorem znów będę na koncercie. – Dlaczego chce zobaczyć aż dwa koncerty, dzień po dniu? – Bo nie ma trzech – odpowiada.