Małe kina znikają z Polski - tylko w 2009 r. zamknięto 40 proc. z nich. A wszystko to w czasie, gdy Polacy pobili rekord frekwencji w kinach. Powód? Lata zaniedbań i brak pieniędzy na inwestycje.

W Polsce kina jednosalowe prowadzą często hobbyści, czasem rodziny: żona sprzedaje bilety, mąż obsługuje projektor. Rynek kinowy jest jednak nieubłagany i prędzej czy później małe, tradycyjne kina znikną z krajobrazu Polski, tym bardziej że znajdują się w starych budynkach, często nieremontowanych latami - mówi Paweł Doktór, prezes Max-Filmu, instytucji, która prowadzi cztery tradycyjne kina oraz sieć Novekino. Częściowo zgadza się z nim Tomasz Jagiełło, prezes Centrum Filmowego "Helios". Ta firma zarządza siecią 24 kin wielosalowych, ale też dwoma kinami tradycyjnymi - Bałtykiem w Łodzi oraz Apollo w Kaliszu. Jego zdaniem liczba kin tradycyjnych nieuchronnie będzie maleć.

Z danych GUS wynika, że pod koniec 2009 r. w Polsce działało 455 kin - o 37 proc. mniej niż w 2008 r. Jednocześnie kin wielosalowych, tzw. multipleksów wciąż przybywa - w zeszłym roku powstały cztery nowe. Dlaczego małe kina padają? Bo choć kina jedno i dwusalowe stanowią ponad 80 proc. rynku, to odwiedziło je zaledwie 14 proc. wszystkich widzów, spośród rekordowej liczby 39 mln osób, jaka poszła na film w zeszłym roku.

Artur Liebhart, prezes firmy dystrybucyjnej Against Gravity, tłumaczy, że to kwestia repertuaru. Wielu właścicieli kin studyjnych chciałoby grać kino z Hollywood, ale żaden dystrybutor nie da im kopii na pokazy premierowe - kopia kosztuje, a multipleks zapewnia dystrybutorowi większy zysk, bo film obejrzy tam od razu więcej osób. Z filmów niezależnych trudno natomiast wyżyć. To, co dzieje się z polską publicznością w kinach, jest pochodną komercjalizacji kultury. Tymczasem na Zachodzie widać renesans kina artystycznego. We Francji na takie filmy chodzi milionowa publiczność. Dlaczego? Bo tam dba się o wychowanie młodzieży ku kulturze. Widzi się w tym sens i pożytek dla społeczeństwa - mówi Liebhart.

To nie znaczy, że małe kina są pozostawione same sobie. Pomaga im m.in. działająca przy Filmotece Narodowej Sieć Kin Studyjnych i Lokalnych, instytucja wspierająca pokazywanie kina europejskiego i klasyki kina światowego. Współfinansuje ona do 50 proc. koszty organizowanych przez kina imprez filmowych.

Kina studyjne mogą też liczyć na dotację unijną, w ramach programu Europa Cinemas. Im większa liczba sal, tym większa dotacja - można liczyć na ok. 15-20 tys. euro rocznie. W sieci znajduje się 817 kin w 42 krajach, w Polsce ponad 20 kin.

Innym ze sposobów ratowania kin jest ich cyfryzacja, czyli wymiana starych, zużytych projektorów analogowych na nowoczesne, cyfrowe. Jednak jeden projektor cyfrowy kosztuje 400 tys. zł. To sprawia, że małe kina często mogą jedynie marzyć o wyświetlaniu najnowszych przebojów, które coraz częściej ukazują się tylko na kopii cyfrowej. Tu jednak też można liczyć na pomoc SKSiL, która wdrożyła program E-Cinema. W zależności od wielkości kina dofinansowanie może wynieść nawet 70 proc. kosztów.