Wykrzywienie się szyn, do którego doszło między Iławą, a Prabutami to zdarzenie incydentalne - tak Polskie Linie Kolejowe odnoszą się do wczorajszych utrudnień w ruchu pociągów w tym regionie. Późnym popołudniem składy stanęły na około godzinę, bo wygięły się szyny na odcinku kilkudziesięciu metrów. Doszło do tego w miejscu, gdzie modernizowany zeszłej zimy tor łączy się ze starym torem. Pani Anna przysłała nam na Gorącą Linię jego zdjęcia.

Jak dowiedział się reporter w Polskich Liniach Kolejowych, nie ma potrzeby, by kontrolować teraz wszystkie podobne miejsca w Polsce. Kontrole torowisk są bowiem prowadzone na bieżąco.

Wykonuje się je aż na trzy sposoby: przez obchody toromistrzów, całoroczne kursy specjalnych drezyn pomiarowych i przez wszystkich maszynistów. Przedstawiciele spółki zwracają uwagę, że torów jest prawie 40 tys. kilometrów, szyn dwa razy tyle, a wygięły się tylko koło Prabut.

Wyboczenia są zjawiskiem fizycznym wynikającym z rozciągliwości szyn w wysokich temperaturach. Po zakończeniu prac modernizacyjnych prowadzi się proces likwidacji naprężeń w torze, aby unikać tego zjawiska.. Biorąc pod uwagę, że długość torów w Polsce to ok. 39 tys.  km, zaś szyn dwa razy tyle, zdarzenie w okolicach Prabut należy uznać za incydentalne. Powyższego zdarzenia nie wiązałbym z prowadzonymi pracami. Takie usterki usuwają pracownicy PLK lub firmy wykonawczej, która prowadzi aktualnie prace na danym odcinku - mówi Robert Kuczyński z Polskich Linii Kolejowych.

Centrala spółki uważa, że problemy nie są związane z prowadzonymi na tej linii pracami. Jutro ich wykonawca ma gruntownie naprawić tymczasowo udrożniony tor. Według informacji naszego reportera, nie wyklucza, że mogło dojść do błędu technologicznego podczas prac.

(MRod)