"Będziesz załamana" - powiedziała przez telefon moja współpracowniczka - "Wszystkie kolekcje na jesień są czarne!". "Jak Ty sobie poradzisz?" - pytały na ostatnim szkoleniu w Akademii Osy kandydatki na osobiste stylistki. Stylista Kenzo w Paryżu na mój widok woła: "Dzień dobry, mademoiselle No Black".

Czerni nie znoszę. Z wzajemnością. Bowiem moje usta w jej towarzystwie stają się sine (bynajmniej nie z zacięcia), skóra szarzeje, a oczy nie błyszczą. Zdecydowanie czerń jest przeciwko mnie. I nie tylko mnie, bo kolor czarny nie służy większości z nas - podkreśla zmęczenie lub zmarszczki, a jego walory wyszczuplające są zdecydowanie przereklamowane.

Jak to się zatem dzieje, że wraz z nadejściem jesieni znikają wszystkie kolory? Jakby się wystraszyły tych wszystkich ciemnych płaszczy i nudnych butów. Rozumiem - przewaga ilościowa, bo w polskich sklepach kolor znaleźć niełatwo. Ale to również nasza wina, bo zachwycamy się kolorowymi ubraniami, ale wybieramy ciemne, bo są "takie uniwersalne". A już najgorszą bzdurą jest tłumaczenie, że kolor jest niepraktyczny i szybko się brudzi. Czyżby na czarnym nie było widać smug z błota? Albo sierści domowych zwierzaków? Poza tym, czy my w tych rzeczach tarzamy się po łąkach, czy po prostu chodzimy do pracy?

A może jesień to tylko wymówka? Nareszcie możemy odetchnąć z ulgą. Ufff... Nie trzeba się starać dobrze wyglądać. Przecież i tak plucha, wiatr itp. Kto by się martwił ubraniami? A przecież świetny płaszcz (w tym sezonie koniecznie oversize, czyli wyglądający na za duży), ciepła czapka lub kapelusz i seksowne buty mogą nam poprawić humor. Nawet w najbrzydszy dzień. A kolory? Ich moc jest nie do przecenienia, rozgrzewają, dodają energii, poprawiają nastrój.

Zatem na jesiennych zakupach warto zacząć od zakazu kupowania czerni. Będzie trudniej, ale za to zmiana spektakularna! Rozjaśnienie szafy pomoże przecież rozjaśnić szaroburą codzienność.

TUTAJ MOŻESZ ZAJRZEĆ DO BLOGA OSY!