Podróż autobusami komunikacji miejskiej w rosyjskim Petersburgu to w ostatnim czasie czynność podwyższonego ryzyka. Wszystko z powodu nieznanej substancji, która wywołuje oparzenia u siedzących pasażerów. W taki sposób od końcówki maja poszkodowane zostały co najmniej trzy kobiety.

REKLAMA

Rosyjski kanał na Telegramie "Baza" przytacza historię 38-letniej Natalii, która w deszczową niedzielę 25 maja br. wracała do domu autobusem linii 115A. Kobieta usiadła na jednym z siedzeń i poczuła, że fotel jest mokry, ale stwierdziła, że nie będzie wstawać. To był - jak się później okazało - duży błąd. Po przejechaniu czterech przystanków pasażerka wysiadła i poczuła pieczenie pośladków. Gdy wróciła do domu, zauważyła, że doznała "strasznego poparzenia".

Nie zwlekając, kobieta udała się do szpitala, gdzie stwierdzono u niej oparzenie chemiczne. Po otrzymaniu diagnozy 38-letnia Rosjanka złożyła skargę do władz miasta, domagając się rekompensaty za wyrządzoną szkodę. Skargę przekazano do przewoźnika, a miesiąc później Natalia otrzymała odpowiedź, że przeprowadzona kontrola nie wykazała żadnych uchybień i wszystko jest w porządku. Kobiecie polecono, by skontaktowała się ze swoim ubezpieczycielem; tak zrobiła, ale do tej pory nie otrzymała odpowiedzi.

W tym czasie mieszkanka Petersburga cały czas cierpiała z bólu - miała pracę siedzącą, dlatego oparzenie przysparzało jej wielu dolegliwości. Uznając odpowiedź ze strony przewoźnika za oburzającą, 38-letnia Natalia zdecydowała się zgłosić sprawę na policję.

Kolejne takie przypadki

38-letnia Natalia to jednak niejedyna osoba, która doznała oparzenia w trakcie podróży petersburskimi autobusami. "Baza" pisze, że niespełna tydzień temu - 10 lipca - poszkodowane zostały kolejne dwie pasażerski. Jedna z nich wsiadła do autobusu linii 85 i zajęła wolne miejsce. Okazało się, że siedzenie było nieco mokre, ale 45-latka z początku tego nie zauważyła. Dopiero po kilku minutach poczuła ostre pieczenie w okolicach tylnej części ciała.

Kobieta poprosiła kierowcę, aby zatrzymał autobus i wezwał karetkę pogotowia, ale ten stwierdził, że musi dojechać do przystanku końcowego i dopiero wtedy będzie mógł udzielić jej pomocy. Gdy pojazd dotarł do celu, to - pisze "Baza" - pieczenie było już dla Rosjanki nie do zniesienia.

Finalnie karetka pogotowia zabrała 45-latkę do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej oparzenie wywołane nieznaną substancją. Wstępnie stwierdzono, że był to ług (roztwór wodorotlenku sodu w wodzie, silnie żrący i używany w wielu gałęziach przemysłu). Według "Bazy" tego samego dnia inna pasażerka usiadła na mokrym siedzeniu i również doznała oparzeń. Śledczy ustalają, w jaki sposób substancja chemiczna znalazła się w pojazdach petersburskiej komunikacji miejskiej.