"Rosjanie myśleli, że Turcy nie mają jaj" - tak dosadnie zestrzelenie rosyjskiego myśliwca skomentował Łukasz Kulesa z londyńskiego instytutu badań strategicznych European Leadership Network. Instytucja ta nieustanie apeluje o wprowadzenie obustronnych procedur, które pomogłyby uniknąć potencjalnie niebezpiecznych incydentów na ziemi, morzu i w powietrzu.

REKLAMA

Bogdan Frymorgen: Jak to możliwe, że załoga tureckiego F-16 nie może porozumieć się przez 5 minut z pilotami rosyjskiego myśliwca, po czym dochodzi do tragedii? Czyli nadal nie ma żadnych procedur, które pomogłyby uniknąć takich incydentów.

Łukasz Kulesa: To jedna z kwestii, które będą bardzo uważnie rozpatrywane. Czy chodzi o to, że Rosjanie nie posiadają specjalnych wytycznych jeśli chodzi o takie sytuacje, czy może ich procedury nakazują im ignorować Turków? Podobne sytuacje zdarzyły się w ubiegłym miesiącu. Wydaje mi się, ale to jest tylko przypuszczenie, że rosyjscy piloci nie podejrzewali, że oddane zostaną w ich kierunku strzały. Przypuszczam, że liczyli się z tym, że zostaną wzięci na celownik, że padną groźby, ale nie spodziewali się tak zdecydowanego działania ze strony tureckiej.

Jak wobec tego wyglądać będzie ewentualna współpraca NATO i Rosji w atakach na cele islamistów w Syrii? Bo o takiej współpracy od pewnego czasu słyszymy.

To może być najkrótsza koalicja antyterrorystyczna w historii, ponieważ jeszcze nie powstała, a wygląda, że już rozsypała się jak domek z kart. Szczególnie po słowach prezydenta Putina, który nieomal oskarżył Turcję o działania w imieniu terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego.

Nazwał to "ciosem w plecy", trudno o mocniejsze słowa.

Musimy poczekać, by przekonać się, czy to tylko słowa wypowiedziane w afekcie, czy zapowiedź konkretnych czynów. Mamy jeszcze niezależne zupełnie doniesienia o zestrzelonym śmigłowcu. Nie ma wątpliwości, że Rosja oczekuje od swojego przywódcy zdecydowanego działania, ale zobaczymy, co zrobi Putin. Miejmy nadzieję, że nastąpi tu jakaś refleksja, a nie coś z goła odmiennego.

Wczoraj sytuacja w Syrii była skomplikowana, a dziś jest skomplikowana do kwadratu. Czy te procedury, których byliście inicjatorami, nadal są aktualne?

Nasza propozycja nabrała jeszcze większego znaczenia. I nie dotyczy wyłącznie samolotów. Chodzi także o jednostki morskie, czy lądowe. Czyli jak manewrować, gdy znajdują się (te jednostki - red.) w sąsiedztwie innych - nie wrogich, ale obcych. Na jakich częstotliwościach prowadzić ze sobą komunikację, jakiego używać języka. Inną naszą propozycją jest wprowadzenie oficerów łącznikowych w sztabach poszczególnych armii, którzy odpowiedzialni byliby za monitorowanie i rozwiązywanie tego typu problemów i wiedzieliby, z kim błyskawicznie nawiązać kontakt, by nie dopuścić do tragedii.

(abs)