Płk armii malijskiej Assimi Goita przedstawił się mediom jako przywódca puczystów. To oni we wtorek dokonali wojskowego zamachu stanu i zmusili do rezygnacji prezydenta Ibrahima Boubacara Keitę.

REKLAMA

Przedstawiam się: jestem pułkownik Assimi Goita, przewodniczący Narodowego Komitetu na rzecz Ocalenia Narodu - powiedział Goita w stolicy Mali - Bamako dziennikarzom. Dodał, że jego kraj "znajduje się w sytuacji kryzysu społeczno-politycznego i bezpieczeństwa i nie ma już prawa popełniać błędów".

Army colonel Assimi Goita has introduced himself as Mali's new military strongman a day after a coup that was condemned by the international community but won support from the country's oppositionhttps://t.co/WV5jmQUucz pic.twitter.com/UKDAzwIpOS

AFPAugust 20, 2020

Agencja AFP zaznacza, że Goita pojawił się w nocy z wtorku na środę w telewizji państwowej w otoczeniu innych oficerów, ale nie zabrał wówczas głosu.

Prezydent podał się do dymisji

Malijskie ugrupowania opozycyjne powitały w środę entuzjastycznie zamach stanu podkreślając, że umożliwił on odejście prezydenta Keity i wyrażając gotowość współpracy w celu pokojowego przekazania władzy cywilom. Zamach określono jako "zwycięstwo narodu malijskiego".

Wojskowi zapowiedzieli, że zamierzają doprowadzić do "cywilnej transformacji politycznej" i zorganizować wybory w "rozsądnym terminie". Armia zapewniła też honorowanie zawartych przez Mali umów międzynarodowych.

Społeczność międzynarodowa potępia zamach

Reakcje światowe są jednak niepomyślne dla puczystów. Społeczność międzynarodowa potępiła zamach domagając się przywrócenia porządku konstytucyjnego i uwolnienia aresztowanego przez zamachowców prezydenta Keitę i premiera Boubou Cisse.

Z żądaniem takim wystąpiła Rada Bezpieczeństwa ONZ. Negatywne reakcję napłynęły też z krajów afrykańskich, m. in. z sąsiedniej Algierii i Maroka, Unii Europejskiej i Wspólnoty Gospodarczej Krajów Afryki Zachodniej.

Francja, która prowadzi w Mali, swej byłej kolonii, operacje zbrojne przeciwko islamskim dżihadystom, wyraziła ustami prezydenta Emmanuela Macrona przekonanie, że "walka przeciwko grupom terrorystycznym oraz obrona demokracji i państwa prawa są nierozłączne". Macron dodał, że "prowokowanie destabilizacji osłabi naszą walkę i jest nie do przyjęcia". Zaapelował o "przywrócenie władzy cywilom".

Prezydentowi zarzucano korupcję i złe zarządzanie krajem

Obserwatorzy podkreślają, że puczyści zostali we wtorek powitani przez tłumy wiwatujących demonstrantów, którzy od czerwca domagali się odejścia głowy państwa zarzucając mu korupcję i złe zarządzanie krajem.

Mali stoi w obliczu poważnego kryzysu społeczno-politycznego, który niepokoi społeczność międzynarodową. Koalicja liderów politycznych, religijnych i społeczeństwa obywatelskiego w lipcu odrzuciła propozycje ustępstw ze strony prezydenta.