Do 47 wzrosła liczba ofiar rosyjskiego samolotu Tu-134. W szpitalach z ciężkimi obrażeniami przebywa jeszcze pięcioro rannych. Maszyna rozbiła się 20 czerwca koło Pietrozawodska, stolicy Karelii, na północy Rosji. Przyczyny katastrofy nie są znane. Na pokładzie nie było Polaków.

REKLAMA

Tu-134 rozbił się 20 czerwca o godz. 23.40 czasu lokalnego (godz. 21.40 czasu polskiego). Maszyna runęła na drogę w pobliżu miejscowości Biesowiec, w odległości ok. 700 metrów od lotniska w Pietrozawodsku. Samolot rozpadł się na wiele części i stanął w ogniu.

Maszyna należała do rosyjskich linii lotniczych RusAir. Leciała z Moskwy.

Przyczyny katastrofy nie są znane. Podobnie jak w Smoleńsku, Tu-134 zaczepił o drzewa - tłumaczył Aleksandr Nieradźko z Federalnej Agencji Transportu Powietrznego. Samolot uderzył w 15-metrową sosnę, do tego momentu nie było śladów pożaru czy wybuchu - dodał.

Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju
Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju
Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju
Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju
Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju
Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju
Maszyna leciała z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju

Według nieoficjalnych danych, mgła była tak gęsta, że widzialność nie przekraczała 170 metrów.

Jak twierdzą świadkowie, strażacy przyjechali 20 minut po katastrofie, chociaż lotnisko znajduje się w odległości zaledwie kilometra. Można było uratować więcej osób, gdyby strażacy przyjechali szybciej. Wyciągaliśmy ludzi i układaliśmy ich tam, gdzie teraz leżą kwiaty. Potem były jeszcze dwa wybuchy, na rannych runęła część samolotu i zginęli - ich nie udało się uratować - opowiadali korespondentowi RMF FM świadkowie tragedii.