Kenijska policja poinformowała w niedzielę, że zabiła mężczyznę, który dzień wcześniej wtargnął na teren rezydencji wiceprezydenta Williama Ruto. Podczas trwającej ponad dobę akcji zginął ponadto jeden funkcjonariusz.

REKLAMA

Gunman, police officer killed in attack on Kenya deputy president's home https://t.co/gZ2YsbdBN1 pic.twitter.com/7aUvqOUwnJ

Reuters30 lipca 2017

Początkowo policja informowała, że napastnik był uzbrojony w maczetę i ranił strażnika.

Po wymianie strzałów sądziliśmy, że mamy do czynienia z więcej niż jednym napastnikiem, bo używał broni palnej różnego rodzaju. Kiedy go unieszkodliwiliśmy, odkryliśmy, że to był tylko jeden mężczyzna - powiedział Wanyama Musiambo z regionalnego centrum koordynacji pracy sił bezpieczeństwa.

Jak dodał, nieuzbrojony początkowo napastnik zapewnił sobie dostęp do broni, włamując się do policyjnego magazynu na terenie rezydencji. Musiambo nie chciał wypowiadać się o motywach ataku ani ujawnić tożsamości sprawcy.

W chwili ataku Ruto i jego nie rodziny nie było w rezydencji w mieście Eldoret na zachodzie kraju. Dom jest chroniony przez elitarną paramilitarną jednostkę policji.

Agencje przypominają, że atak nastąpił na krótko przed wyborami w Kenii, gdzie 8 sierpnia będą wybierani prezydent, parlament i szefowie władz regionalnych. Obecny szef państwa Uhuru Kenyatta ubiega się o reelekcję wraz ze swym wiceprezydentem Ruto. Ich rywalami są kandydat opozycji Raila Odinga wraz z Kalonzo Musyoką.

Agencja AFP przypomina z kolei o najkrwawszej w historii niepodległej Kenii fali przemocy po wyborach w 2007 roku, których wyniki kontestowała opozycja, a USA i Unia Europejska skrytykowały. AFP przypomina, że zginęło wówczas 1100 osób, a regionem najbardziej dotkniętym przez akty przemocy była prowincja Rift Valley na zachodzie Kenii, gdzie leży Eldoret.

(az)