Izraelska klasa polityczna jest wyraźnie podzielona w kwestii planów władzy wobec Strefy Gazy. Liderzy opozycji skrytykowali przyjęty przez rząd w nocy z czwartku na piątek plan zajęcia miasta Gaza. "Zginą zakładnicy i żołnierze, kampania będzie długa i kosztowna" - skomentował Jair Lapid. Z kolei Jair Golan stwierdził, że "to katastrofa na pokolenia".
Izrael w nocy z czwartku na piątek przyjęto plan zajęcia miasta Gaza.
W komunikacie izraelskiego rządu zapewniono, że podczas nowej operacji cywilom zostanie zapewniona pomoc, ale według wielu relacji Izrael już teraz utrudnia i opóźnia transporty humanitarne. W izraelskich mediach podnoszone są też obawy, że angażowanie się w nową kampanię, bez jasnej wizji zakończenia wojny, może sprawić, że wojsko na lata ugrzęźnie w Strefie Gazy.
Spora część izraelskiego społeczeństwa, a także bliskich porwanych uważa, że rząd zamiast nowej ofensywy powinien doprowadzić do rozejmu z Hamasem, co uratowałoby też zakładników. Takie rozwiązanie prawdopodobnie pozwoliłoby jednak Hamasowi na zachowanie części sił i wpływów, do czego nie chce dopuścić Netanjahu i jego skrajnie prawicowi koalicjanci, od których zależy przetrwanie rządu.
Gorzkich słów pod adresem władzy nie szczędzili przedstawiciele izraelskiej opozycji.
"Decyzja rządu to katastrofa, która doprowadzi do kolejnych katastrof" - napisał w serwisie X Jair Lapid, który jest liderem opozycji i przewodniczącym centrowej partii Jest Przyszłość.
. , , ' , , , ...
yairlapidAugust 8, 2025
Podkreślił, że gabinet przyjął ten plan wbrew sprzeciwowi części wojskowych i członków służb. "Skrajnie prawicowi ministrowie wciągnęli premiera Benjamina Netanjahu w ofensywę, która potrwa miesiącami, doprowadzi do śmierci zakładników, zabicia wielu żołnierzy, będzie kosztować izraelskiego podatnika dziesiątki miliardów i doprowadzi do upadku politycznego" - zaznaczył.
Z kolei Awigdor Lieberman - lider nacjonalistycznej, choć pozostającej w opozycji, partii Nasz Dom Izrael - skomentował, że premier Netanjahu "po raz kolejny poświęca bezpieczeństwo Izraela dla swoich własnych korzyści".
Także przewodniczący lewicowej partii Demokraci Jair Golan skrytykował plany władzy. Ta decyzja to katastrofa na całe pokolenia. Nasi synowie i wnukowie nadal będą patrolować ulice Gazy, przez lata zapłacimy za to setki miliardów, a to wszystko z powodu politycznej konieczności i mesjanistycznych wizji - powiedział w jednej ze stacji radiowych.
Gaza to największe miasto Strefy Gazy. Obecnie mieszka w niej blisko 800 tysięcy Palestyńczyków, którzy zgodnie z przyjętym planem mają być przesiedleni na południe. Potem do Gazy ma wkroczyć izraelska armia, by zabić pozostających tam bojowników Hamasu.
Nowej kampanii sprzeciwiał się m.in. szef sztabu generalnego gen. Ejal Zamir. Krytycy operacji podkreślają, że naraża ona na niebezpieczeństwo zakładników i prawdopodobnie doprowadzi do dużych strat wśród izraelskich żołnierzy. Hamas już wcześniej groził, że zabije uprowadzonych, jeżeli żołnierze zbliżą się do miejsc ich przetrzymywania. Według mediów izraelski rząd jest tego świadomy, ale nie wpływa to na jego plany.
"Rząd skazał żyjących zakładników na śmierć, a tych, którzy zmarli na zapomnienie" - napisało forum skupiające rodziny porwanych.
W Strefie Gazy przetrzymywanych jest 50 zakładników, z których co najmniej 20 wciąż żyje. Organizacje międzynarodowe ostrzegają, że ofensywa może tylko pogorszyć katastrofalną sytuację cywilów w Strefie Gazy, w której pogłębia się kryzys humanitarny, w tym głód.
Na antenie radia RMF24 decyzję izraelskich władz skomentowała politolożka i arabistka z Uniwersytetu Rzeszowskiego, dr Zofia Sawicka. Podkreśliła, że dla Izraela gra na czas jest sprzyjająca, a dla cywilów w Gazie, którzy są głodzeni, wręcz przeciwnie. Mimo to po stronie zachodnich polityków brakuje zdecydowanych działań.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Arabistka zwraca uwagę, że presja na Izrael powinna być większa. Wskazuje też na to, że Donald Trump, który stanowi jeden z najważniejszych głosów na arenie międzynarodowej, skupia się na pomocy humanitarnej dla Gazy, ale nie potępia działań Izraela.
To nie działa, a nam się to odbije czkawką. Bo ci ludzie - te dzieci - to nie jest tak, że oni znikną. Oni nie wyparują. To nie tak, że muzułmanie nie widzą, że my jesteśmy bardzo wielkimi hipokrytami. Mówimy o prawach człowieka, o wolności jednostki, a robimy, co robimy - stwierdziła.
Dodatkowym czynnikiem komplikującym dyskurs na temat wojny izraelsko-palestyńskiej jest według ekspertki pamięć o Holokauście, którą Izrael wykorzystuje instrumentalnie, nazywając antysemitami krytyków jakichkolwiek działań podejmowanych przez Izrael.
Netanjahu mówił, że jest dokładnie to, co przed II wojną światową - gdy oskarżano Żydów o to, że jedzą dzieci. Tak teraz właśnie cały świat jest negatywnie nastawiony do Izraela i też robi kampanię antyizraelską. Po to, żeby przekrzywiać prawdę i żeby ich znowu w jakiś sposób w przyszłości ukarać - zemścić się na nich. Więc to jest ogromny cynizm wykorzystywania tragicznego zdarzenia z przeszłości w historii. To jest cały czas granie tą kartą historyczną - tłumaczyła gość Radia RMF24.
Podkreśla także, że nawet jeśli wybuchają w Izraelu protesty, których tłem są wydarzenia w Strefie Gazy, to niekoniecznie dotyczą losu Palestyńczyków. To są protesty nie przeciwko temu, co się dzieje w Strefie Gazy. To są protesty, że z żądaniami odzyskania zakładników - podsumowała dr Zofia Sawicka.
Współpraca: Karolina Galus