Koncepcja Europy dwóch prędkości to "recepta na klęskę, podział i separację" - powiedział włoskiemu dziennikowi "La Repubblica" szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski. Jego zdaniem, nie można pozwolić na tworzenie "hegemonii państw", które narzucają swą wolę innym.

REKLAMA

Waszczykowski udzielił wywiadu włoskiemu dziennikowi i grupie europejskich gazet LENA (Leading European Newspaper Alliance), do której należą także: "Die Welt", "El Pais", "Le Figaro", "Le Soir", "Tages-Anzeiger" i "Tribune de Geneve".

Pytany, czy na sobotnim szczycie UE w Rzymie Warszawa zaproponuje więcej zintegrowanej Europy czy więcej Europy ojczyzn, szef polskiej dyplomacji odparł, że podczas ostatnich obrad Grupy Wyszehradzkiej zaproponowano "ideę zjednoczonej i współpracującej Europy".

Stanowczo odrzuciliśmy ideę Europy dwóch prędkości: to recepta na klęskę, podział i separację. Nie rozwiązałaby żadnego problemu. Z naszej części Europy napływa orędzie jedności - oświadczył.

Ocenił również, że rezultatem niedawnych obrad przywódców Francji, Włoch, Niemiec i Hiszpanii w Wersalu są "namowy do obrania różnych, oddzielnych dróg".

My, młodsi członkowie UE, myślimy o jedności, państwa założycielskie - o podziałach i segregacji. Wzmocniona współpraca regionalna jest zjawiskiem normalnym, naturalnym. Ale nie może oznaczać tworzenia hegemonii grupy państw, które narzucają swoją wolę reszcie Europy - powiedział Waszczykowski.

Gdybyśmy zgodzili się na różne prędkości, byłby to zwiastun katastrofy i końca UE - zaznaczył.

Mówiąc o sporze wokół ponownego wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej, Waszczykowski podkreślił, że kandydatowi polskiego rządu Jackowi Saryusz-Wolskiemu nie pozwolono na szczycie w Brukseli zaprezentować swojego programu. Jak dodał, "umożliwiono to jedynie Donaldowi Tuskowi, powołując się na zasadę większości kwalifikowanej".

Dwie miary, dwie procedury w stosunku do dwóch kandydatów podczas tego samego szczytu. Procedura głosowania została wypaczona; aktualna prezydencja zwróciła się jedynie z pytaniem, kto jest przeciw, a nie, kto jest za czy wstrzymuje się od głosu. To naruszenie procedury - komentował.

Stwierdził również, że "to niczym zmiana reguł gry w trakcie meczu piłki nożnej".

Pytany o to, czy Unia Europejska jest nadal atrakcyjna dla Polski, Waszczykowski odparł: UE pozostaje nadal bardzo ważna ze względu na poziom życia w 28, niebawem być może 27 krajach.

Brexit i naruszenie reguł na ostatnim szczycie potwierdzają konieczność zreformowania, naprawienia i odnowienia UE. Tak aby służyła nie tylko brukselskiej biurokracji, lecz państwom członkowskim. To one są głównymi aktorami, nie biurokraci - zaznaczył jednak szef polskiego MSZ.

Poproszony zaś o wyjaśnienie swych słów o "Europie dyktatu niemieckiego", odpowiedział: Mówiłem o "dyktacie Berlina", celowo przesadzając, gdyż kilka godzin przed ostatnim szczytem Angela Merkel, przemawiając w Bundestagu, ogłosiła, że cieszy się na dalszą współpracę z Donaldem Tuskiem, choć taka decyzja nie została jeszcze podjęta przez pozostałe państwa europejskie.

Według Waszczykowskiego, kanclerz Niemiec "dała niejako wytyczne polityczne innym państwom, wykluczając debatę i dyskusję w sprawie alternatywnych rozwiązań".

Jak przyznał, państwa europejskie mają różne znaczenie w Unii i NATO z uwagi na liczbę ludności czy rolę gospodarczą. Nie jesteśmy naiwni, rzeczywistości nie da się zaprzeczyć. Jednak interesy narodowe, gospodarcze, szczególnie w kwestii bezpieczeństwa każdego państwa członkowskiego, muszą być brane pod uwagę - oznajmił.

To, że rozumiemy interesy wielkiego państwa, jakim są Niemcy, nie oznacza, że interesy mniejszego państwa, jakim jest Polska, można kompletnie pominąć i podporządkować większym - wyjaśnił.

Waszczykowski opowiedział również, że w czasie spotkania z przywódczynią francuskiego Frontu Narodowego i kandydatką na prezydenta Marine Le Pen mówił jej, że "jej pomysły nie są dobre ani dla Europy, ani dla Polski". Ona oferuje powrót do lat 30. minionego wieku, niestabilność i napięcia - ocenił polski minister.

Jego zdaniem, należy otwarcie dyskutować na temat partii populistycznych.

W społeczeństwach demokratycznych decyzja należy do narodowego, suwerennego elektoratu - to jest fakt, do którego trzeba się dostosować - mówił. Zastrzegł jednak również: Bronimy naszej suwerenności i szanujemy suwerenność innych. Tym, którzy wygrali wybory, należy jednak zadać jasne pytania.

Unia została stworzona z państw w celu wzmocnienia ich współpracy, nie w celu tworzenia nowych superpotęg ponad ich głowami. Instytucje europejskie muszą pomagać państwom narodowym, a nie stawiać się ponad ich suwerennością - oświadczył Waszczykowski.

Wyraził także opinię, że Unia nie jest "klubem altruistów" i "każde państwo ma prawo realizować własne interesy narodowe w ramach precyzyjnych, wspólnych reguł", zaś Bruksela powinna - według niego - jedynie kontrolować przestrzeganie traktatów, a "nie narzucać swoją wolę suwerennym państwom".

Czasami mamy wrażenie, że eurokraci mają zbyt wysokie ambicje polityczne - stwierdził Waszczykowski.

Pytany o to, dlaczego Jarosław Kaczyński i premier Węgier Viktor Orban krytykują poprawność polityczną i liberalną demokrację, ocenił, że "poprawność jest w porządku, jeśli oznacza równe możliwości dla wszystkich, jeśli nie przynosi dodatkowych przywilejów tylko grupom mniejszościowym". Zaznaczył również, że "dodawanie przymiotników do demokracji jest problematyczne". "Demokracja liberalna" zmierza do wyłączenia niektórych grup z uwagi na polityczną poprawność. Należy wykluczać idee totalitarne, ale nie chrześcijańskie - powiedział. Jak podkreślił: Nasza cywilizacja narodziła się tysiące lat temu według standardów i wartości religii chrześcijańskiej. Wartości, które nadal są popierane przez większość.

Odnosząc się do krytyki ws. naruszania praworządności kierowanej pod adresem Warszawy m.in. z Brukseli, Waszczykowski powiedział, że są to opinie "niesprawiedliwe i oparte na uprzedzeniach oraz fałszywych informacjach". To poprzedni rząd zmienił zasady, usiłując przekształcić Trybunał Konstytucyjny w trzecią izbę parlamentu, niezgodnie z konstytucją. My jedynie przywróciliśmy podział władzy - zaznaczył.

Poproszony o opinię na temat prezydenta USA Donalda Trumpa szef polskiej dyplomacji oświadczył, że będzie go oceniać na podstawie faktów i podejmowanych działań. Jak jednak zauważył, Trump "nominował osoby, które wydają się godne zaufania".

O sekretarzu stanu Rexie Tillersonie powiedział, że "miał relacje z Rosją, ale podczas przesłuchań w parlamencie wskazał, że będzie kontynuował proatlantycką politykę republikanów, co następnie potwierdził także wiceprezydent Mike Pence". Po rozmowach z Rexem Tillersonem mam więcej nadziei niż wątpliwości - zadeklarował.

Szef MSZ zauważył również, że czasem podczas dyskusji na temat europejskiego bezpieczeństwa "trudno jest przekonać niektóre zachodnie stolice o powadze zagrożenia" ze strony Rosji. Rozumiem Europę Południową, zajętą kryzysem migracyjnym, ale ona nie ma Rosjan u swoich bram - zaznaczył.

W opinii Waszczykowskiego otwarte pozostaje pytanie, "czy Rosja chce jedynie przetestować naszą obronę radarową i elektroniczną, czy nadal utrzymuje otwartą hipotezę konfrontacji zbrojnej, także z NATO, po użyciu w przeszłości siły wojskowej w Gruzji, na Krymie, w Donbasie i Syrii".

Odnosząc się natomiast do podziałów w UE na tle relokacji migrantów, Waszczykowski zwrócił uwagę na to, że w Polsce jest 1,25 mln imigrantów ukraińskich i pół miliona białoruskich.

Uważam, że należy zarządzać falą migracyjną w sposób rozsądny i skoordynowany. Jeśli pozostaje ona poza kontrolą, a jedno z państw mówi: "Przyjmiemy wszystkich, Europa jest otwarta", to staje się to niebezpieczne - także dla bogatych Niemiec - oświadczył.


(e)