W środę o północy w Wielkiej Brytanii pobity zostanie rekord - miną dwa pełne miesiące, w których energia elektryczna była produkowana bez spalania węgla kamiennego - piesze internetowy serwis BBC.

REKLAMA

10 lat temu aż 40. proc. elektryczności wytwarzano w elektrowniach węglowych. Od tamtej pory coraz większe znaczenie mają odnawialne źródła energii. Ale do pobicia rekordu przyczyniła się też epidemia koronawirusa. Gdy ruszyła fala zachorowań i zdecydowano się zamrozić gospodarkę, dramatycznie spadło zapotrzebowanie na prąd. Władze zdecydowały się więc zmniejszyć produkcję, wyłączając część siłowni. Na pierwszy ogień poszły cztery wciąż działające elektrownie bazujące na węglu kamiennym.

Poprzedni rekord został pobity w czerwcu ubiegłego roku i wynosił 18 dni 6 godzin i 10 minut.

BBC podaje dwa przykłady, by ukazać jak bardzo zmieniła się struktura produkcji elektryczności w ostatniej dekadzie w Wielkiej Brytanii.

10 lat temu zaledwie 3. proc. energii wytwarzano w elektrowniach wiatrowych i słonecznych. Wtedy uważano, że takie siłownie są kosztownym kaprysem ekologów. Obecnie Wielka Brytania jest potentatem jeśli chodzi o przybrzeżne elektrownie wiatrowe. Ponadto w hrabstwie Yorkshire jest największa lądowa siłownia wiatrowa.

W tym samym hrabstwie znajduje się potężna elektrownia Drax, która przestawiła się z użycia węgla na granulowaną biomasę.

W efekcie zredukowaliśmy emisję CO2 z 20 mln ton rocznie do niemal zera - wyjaśnia Will Gardiner z dyrekcji zakładu.

Jest jeszcze jedna zmiana, bo nie tylko węgiel odchodzi do lamusa, ale też i inne paliwa kopalne, takie jak gaz ziemny czy ropa naftowa. W tym roku 37. proc. brytyjskiej energii elektrycznej wytworzono ze źródeł odnawialnych, a tylko 35. proc. z paliw kopalnych. Prąd z siłowni atomowych stanowi 18. proc., a elektryczność z importu - 10. proc.