Tysiące pracowników administracji publicznej w Hongkongu wzięły w piątek udział w bezprecedensowej manifestacji sprzeciwu wobec ich przełożonych z lokalnych władz regionu. Domagano się, aby rząd wysłuchał przeciwników nowelizacji prawa ekstradycyjnego.

REKLAMA

Według organizatorów w demonstracji w parku Chater Garden w centrum Hongkongu wzięło udział ponad 40 tys. osób. Nie podano, ilu z nich to pracownicy administracji publicznej. Policja oceniła, że w szczytowym momencie w proteście uczestniczyło 13 tys. osób.

Duża liczba uczestników "współgrała z motywem przewodnim naszej manifestacji, który mówi, że urzędnicy publiczni powinni stać razem z obywatelami" - powiedział jeden z organizatorów Ngan Mo-chau, cytowany przez dziennik "South China Morning Post".

Rząd Hongkongu ostrzegał pracowników administracji, że powinni pozostać lojalni wobec szefowej miejscowych władz Carrie Lam, i groził konsekwencjami za łamanie przez urzędników zasady apolityczności. Później główny sekretarz administracji Matthew Cheung wyjaśnił jednak, że urzędnicy mogą uczestniczyć w demonstracji, o ile odbywa się ona poza godzinami pracy.

Jeden z urzędników demonstrujących w Chater Garden powiedział publicznej stacji RTHK, że do protestu skłoniła go postawa policji w sprawie lipcowego ataku na stacji metra Yuen Long. Kilkudziesięciu ubranych na biało osobników brutalnie pobiło tam uczestników antyrządowej manifestacji i przypadkowych podróżnych, raniąc 45 osób, a policjanci rozpoczęli interwencję dopiero po co najmniej 30 minutach od zgłoszenia, gdy atak dobiegł już końca.

Mamy prawo wykrzyczeć naszą opinię rządowi, bo rząd powinien odpowiadać na żądania obywateli, ponieważ to obywatele są naszymi szefami - powiedział ten urzędnik. Zapowiedział również zamiar dołączenia do strajku generalnego, planowanego przez różne grupy zawodowe w Hongkongu na poniedziałek.

Podczas manifestacji politolog z Uniwersytetu Miejskiego w Hongkongu Joseph Chan porównał trwające w regionie protesty do powodzi i ocenił, że władze mają dwa wyjścia: przekierować strumień wody albo zbudować tamę. Szkoda, że rząd zdecydował się na tamę - dodał. Ocenił również, że rolą urzędników administracji publicznej nie jest bronienie tej tamy, lecz instytucji chroniących prawo, sprawiedliwość i wolność.

Manifestacja w Chater Garden, na którą wcześniej wyraziła zgodę hongkońska policja, zakończyła się po godzinie 22 czasu miejscowego (po godz. 16 w Polsce). Nie pojawiły się doniesienia o incydentach.

Wcześniej dobiegła końca demonstracja przedstawicieli zawodów medycznych, którzy na placu Edinburgh Place, również w centrum miasta, protestowali przeciwko postępowaniu lokalnej administracji w związku ze sporem o nowelizację prawa ekstradycyjnego. Według organizatorów wzięło w niej udział ok. 10 tys. osób, a zdaniem policji w szczytowym momencie było to 1,3 tys. osób.

Trwająca od kwietnia fala protestów przeciwko lokalnym władzom i zgłoszonemu przez nie projektowi zmian prawa ekstradycyjnego pogrążyła Hongkong w największym kryzysie politycznym od czasu przyłączenia tej byłej brytyjskiej kolonii do ChRL w 1997 roku. Władze zawiesiły prace nad projektem, który miał umożliwić m.in. przekazywanie podejrzanych do Chin kontynentalnych, ale nie wycofały go całkowicie, czego domagają się protestujący.