Wydawane w Niemczech, Szwajcarii i Austrii gazety oceniają krytycznie działania Unii Europejskiej w sporze z Rosją o Ukrainę. Zarzucają unijnej dyplomacji brak skuteczności i dyletantyzm. Zastrzegają przy tym, że Ukraina nie jest na zawsze stracona dla współpracy z UE.

REKLAMA

W UE prawie nikt nie chce przyznać, że próba sił z Rosją została przegrana - pisze lewicowo-liberalny dziennik opiniotwórczy "Sueddeutsche Zeitung". Oczywiście można wysuwać argumenty, że UE zachowała swoją moralną przewagę. Jest nadal pożądaną wspólnotą wartości. Kto chce w niej uczestniczyć, ten musi dobrowolnie być do tego gotowy. Żadnego państwa nie można jednak zmusić do szczęścia - czytamy w komentarzu.

Autor podkreśla, że niezależnie od tych rozważań, negocjacje z Ukrainą obnażyły "słabowitość UE". Bruksela w roli aktora na scenie polityki zagranicznej "grała w sposób dyletancki, przypominając gromadę podnieconego drobiu w kurniku, w którym co i rusz jakiś kogut lub kura wskakują na grzędę". Negocjacje prowadził unijny komisarz do spraw rozszerzenia, czasami do Kijowa zaglądała jakaś minister spraw zagranicznych, to znowu jakiś szef rządu. Ich przesłania były nieostre - krytykuje "SZ".

W polityce zagranicznej UE jest karzełkiem - ocenia komentator, dodając, że nie jest to nowe spostrzeżenie, biorąc pod uwagę unijną politykę wobec Egiptu, Syrii czy też podejście do USA.

Ten, kto chce przeforsować swoje interesy, musi w stosunkach między państwami oferować więcej niż tylko wysoką moralność i gruby portfel - stwierdza "SZ". Europa posiada być może wartości, lecz musi też umieć ich bronić. Inaczej kraje takie jak Ukraina nigdy nie będą czuły się bezpieczne - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".

"Kierownictwo UE zaliczyło przyspieszony kurs w polityce siły i realiów"



Konserwatywny dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" podkreśla, że w walce o Ukrainę UE zafundowała sobie z Rosją "geopolityczny spór, którego ton oraz wysuwane zarzuty przypominają czasy, gdy NATO przyjmowało do swego grona kraje z Europy Środkowo-Wschodniej".

Zdaniem "FAZ" kierownictwo rosyjskie działało "jak za dawnych czasów, kusząc i grożąc", co zrobiło wrażenie na władzach Ukrainy. Prezydent Wiktor Janukowycz nie jest jednak bezbronną ofiarą - zastrzega gazeta, przypominając, że szczycił się tym, iż dzięki tej taktyce wymusi od UE większą pomoc.

Jak pisze "FAZ", kierownictwo UE "zaliczyło przyspieszony kurs w polityce siły i realiów". Czasy ograniczonej suwerenności w Europe skończyły się, lecz z Rosją nie ma żartów, gdy stwierdzi, że jej władza i wpływy w Europie Wschodniej są zagrożone.

"FAZ" zwraca uwagę na głębokie podziały na Ukrainie. Podkreśla, że podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie demonstrowali nie tylko zwolennicy UE, lecz także jej przeciwnicy. To prawda, że UE staje po stronie demokratów i pozostawia drzwi uchylone. Jednak przez te drzwi wejść muszą same zainteresowane kraje. UE nie jest błaznem Janukowycza - czytamy w "FAZ".

"Unia przeceniła swą atrakcyjność"


Szwajcarski dziennik "Neue Zuericher Zeitung" uważa, że UE wkraczając na dawny sowiecki obszar przeceniła swoją własną atrakcyjność oraz gotowość władz w Kijowie do przeprowadzenia reform. Moskwa odniosła w politycznych zapasach z UE bez wątpienia zwycięstwo etapowe. Jednak rezygnacja z umowy stowarzyszeniowej z UE nie oznacza automatycznie wejścia do Unii Celnej z Rosją - pisze "NZZ".

Parafrazując hymn Polski, Ukraina jeszcze nie zginęła, w przeciwieństwie do Polski, która w 1795 r. została podzielona i zniknęła do roku 1918 jako państwo z mapy Europy - czytamy w "NZZ". Niepodległość Ukrainy nie jest zagrożona i nawet obecne kierownictwo w Kijowie nie chce poddać się Moskwie - podkreśla komentator.

"Rosyjskie imperium ponownie atakuje"

Austriacka "Die Presse" pisze, że dawne rosyjskie imperium, które rozpadło się w 1991 r., "ponownie atakuje". Autor komentarza wymienia Syrię, aferę podsłuchową amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i Ukrainę jako przykłady rosyjskiej ofensywy. Prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi udało się nie tylko pokrzyżować plany UE. To także sygnał pod adresem innych krajów na Wschodzie, dla których UE ze względu na jej ekonomiczną sytuację i tak straciła na atrakcyjności - czytamy w "Die Presse".

Projekt Putina Unii Eurazjatyckiej jest być może pomyślany tylko jako organizacja gospodarcza, jednak może stać się początkiem nowego ZSRR - ostrzega "Die Presse".