"Wyrok na mnie był gotowy jeszcze przed wszczęciem śledztwa, ponieważ prezydent naszego państwa uważa mnie za swego niebezpiecznego konkurenta politycznego" - oświadczyła Julia Tymoszenko, wygłaszając mowę końcową przed sądem. Była premier Ukrainy jest oskarżona o nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 r.

REKLAMA

Tymoszenko podkreśliła przed sądem, że nie będzie usprawiedliwiać się za swoje działania, gdyż nie noszą one znamion przestępstwa. Zwracając się do prowadzącego jej rozprawę sędziego powiedziała jednak, że ma on jeszcze szansę powstrzymania tego absurdu (...) Był to sąd bez obrony. Był to sąd bez świadków, których proponowali moi adwokaci - podkreśliła.

Proces byłej premier ruszył w czerwcu. W miniony wtorek prokuratura uznała, że wina Tymoszenko została dowiedziona, i zażądała dla niej siedmiu lat więzienia oraz trzyletniego zakazu zajmowania określonych stanowisk. Oskarżenie domaga się także, by była szefowa rządu wypłaciła państwowemu koncernowi paliwowemu Naftohaz Ukrainy odszkodowanie w wysokości 1,5 mld hrywien (609 mln złotych). Jest to suma strat, na jakie Tymoszenko miała narazić Naftohaz, podpisując niekorzystny - zdaniem obecnych władz w Kijowie - kontrakt gazowy z Rosją.