Węgierscy kolejarze trzeci dzień z rzędu protestują przeciwko niskim zarobkom. Jak poinformowały Węgierskie Koleje Państwowe (MAV), wczoraj w całym kraju kursowało zaledwie 30 procent wszystkich składów.

REKLAMA

Według dziennika „Nepszabadsag” dziś rano przyjmowały podróżnych dwa duże budapeszteńskie dworce – Deli i Nyugati. Pociągi nie dojeżdżały natomiast na trzeci stołeczny dworzec – Keleti.

Rzecznik MAV Imre Kavalecz powiedział, że w strajku uczestniczą też dworce w wielu innych dużych miastach, np. Debreczynie, Nyiregyhaza, Pecsu i Szegedzie. W wielu miejscach zamiast pociągów podstawiono autobusy.

Wolny Związek Zawodowy Pracowników Kolei żąda podniesienia płac o 10 proc. - z wyrównaniem od lipca ubiegłego roku - ponad już zapowiedzianą podwyżkę w wysokości 6,9 proc. Domaga się także wypłacenia wszystkim pracownikom jednorazowo 250 tysięcy forintów z tytułu dochodów z prywatyzacji spółki towarowej MAV Cargo.

Minister gospodarki i transportu Csaba Kakosy nazwał strajk kolejarzy politycznym szantażem, określając ich żądania jako nieuzasadnione i nierealne. Także były szef resortu Janos Koka podkreślił, że wszyscy pracownicy transportu towarowego otrzymali po prywatyzacji MAV Cargo po 700 tys. forintów.

Według władz jeden dzień strajku przynosi straty wysokości 600 mln forintów, tj. 3,4 mln dolarów.