Do dwunastu wzrosła liczba ofiar powodzi w Czechach. Część z nich zmarła w skutek braku możliwości otrzymania pomocy lekarskiej. Chociaż poziom wód zdecydowanie opadł, a służby porządkowe rozpoczęły usuwanie skutków powodzi, synoptycy ostrzegają: ulewy i burze nie odpuszczą do niedzieli.

REKLAMA

Teraz u naszych południowych sąsiadów trwa usuwanie skutków powodzi. W akcji pomocy powodzianom bierze udział ponad 700 strażaków. Najwięcej pracy straż pożarna ma z wyciąganiem wraków samochodów z rzek. W Nowym Jicinie woda porwała dziesiątki aut oraz kilka autobusów i ciężarówek.

W drugiej kolejności służby zaczną udrażniać wszystkie drogi. W wielu miejscach są one teraz zablokowane przez powalone drzewa. Porządku pilnuje policja, która umożliwia dojazd do wybranych posesji tylko mieszkańcom. W Nowym Jicinie zniszczone są domy, tory kolejowe, drogi oraz mosty. Już teraz szacuje się, że straty wynoszą kilkaset milionów koron.

Reporter RMF FM Piotr Glinkowski rozmawiał z mieszkańcami Nowego Jicina. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Powódź dotknęła północne i centralne Morawy. Najpoważniejsza sytuacja panowała właśnie w rejonie Nowego Jicina, gdzie wiele miejscowości zostało zalanych. Ratownicy ewakuowali z zagrożonych terenów 135 osób. Z samochodów, które utknęły na zatopionych drogach uratowano 21 osób. Zdaniem ratowników, ostateczna liczba śmiertelnych ofiar może okazać się wyższa, gdy poziom wód wróci do normalnego stanu.

Sytuacja stała się krytyczna w środę przed północą. Woda przyszła tak szybko, że ludzie nie zdążyli nic zrobić - powiedział w czwartek sołtys wioski Belotin, gdzie zalane zostały dziesiątki domów. Z powodu uszkodzenia lokalnego gazociągu odcięto dostawy gazu do dwóch tysięcy gospodarstw.

Okolice Jicina nawiedziła powódź stulecia w 1997 roku. Zginęło wtedy 50 osób. Również w 2002 roku katastrofalne powodzie zniszczyły znaczną część Czech, śmierć poniosło wówczas 17 osób.

osób.