Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump przeprowadzi dziś rozmowy z czterema kandydatami na stanowisko doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego. Wakat pojawił się po dymisji generała Michaela Flynna, który zrezygnował ze stanowiska po ujawnieniu informacji o jego spotkaniach z przedstawicielami Rosji.

REKLAMA

Wśród osób, z którymi będzie rozmawiać Trump, jest p.o. doradcy ds. bezpieczeństwa emerytowany generał Joseph Keith Kellogg, były ambasador USA przy ONZ John Bolton oraz generałowie Herbert Raymond McMaster i Robert Caslen - poinformował Spicer przed kompleksem wypoczynkowym Mar-a-Lago, w Palm Beach na Florydzie, gdzie obecnie przebywa prezydent USA.

Pojawiają się cztery nazwiska, ale nie jest wykluczone, że Donald Trump będzie rozmawiał jeszcze z innymi osobami.

Trump zapowiedział, że ostateczną decyzję podejmie w najbliższych dniach. Prezydent USA stwierdził jednak, że skłania się ku jednemu z czterech kandydatów, z którymi ma dzisiaj rozmawiać.

Kogo wybierze - trudno przewidzieć. W ostatnich dniach pojawiało się wiele przecieków z Białego Domu, które potem nie potwierdzały się. Niektórzy twierdzą, że doradcą Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego zostanie John Bolton, były ambasador USA przy ONZ.

Rezygnacja Flynna

Pełniący dotychczas funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn złożył w poniedziałek rezygnację w związku ze swoimi kontaktami z przedstawicielami Rosji.

Niestety z powodu szybkiego tempa wydarzeń nieumyślnie przedstawiłem (ówczesnemu) prezydentowi elektowi i innym niekompletne informacje dotyczące moich rozmów telefonicznych z rosyjskim ambasadorem - napisał Flynn w liście rezygnacyjnym.

Dymisję Flynna poprzedziła seria rewelacji opublikowanych przez "Washington Post". Dziennik podał, że pod koniec stycznia p.o. minister sprawiedliwości i prokurator generalnej Sally Yates poinformowała wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz radcę prawnego Białego Domu Donalda McGahna, że Flynn zataił przed najbliższym otoczeniem prezydenta Trumpa tematykę swoich rozmów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem. Rozmowy toczyły się w grudniu, czyli jeszcze za prezydentury Baracka Obamy.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej Trump przyznał, że to on sam zażądał rezygnacji Flynna. Zdaniem prezydenta gen. Flynn, kontaktując się z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie, nie zrobił niczego złego. Rezygnacja stała się jednak nieuchronna, ponieważ Flynn "wprowadził w błąd wiceprezydenta-elekta, a potem nawet o tym nie pamiętał" - powiedział Trump.

(łł)