​Prezydent Trump odniósł się na Twitterze do słów przywódcy KRLD, który oświadczył w poniedziałek, że ma na biurku przycisk atomowy, a broń nuklearna jego kraju może razić cele na całym terytorium USA. "Mój przycisk jest większy. I działa" - oznajmił Trump.

REKLAMA

Przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un oświadczył w poniedziałek, że dzięki północnokoreańskiemu programowi atomowemu, Waszyngton nigdy nie będzie mógł rozpocząć wojny jądrowej przeciw temu państwu. Dodał też, że broń jądrowa będzie użyta tylko w razie zagrożenia bezpieczeństwa Korei Płn.

Całe terytorium Stanów Zjednoczonych jest w zasięgu naszej broni nuklearnej a przycisk atomowy zawsze znajduje się na moim biurku. To nie groźba, to rzeczywistość - powiedział Kim Dzong Un w transmitowanym przez telewizję orędziu noworocznym.

Dodał, że zdobycie przez jego kraj statusu państwa nuklearnego było "historycznym osiągnięciem".

"Może by tak ktoś wywodzący się z tego wycieńczonego i głodującego reżimu wyjaśnił mu, że ja też mam przycisk atomowy, ale jest on znacznie większy i potężniejszy. I do tego działa" - napisał we wtorek w odpowiedzi na słowa Kim Dzong Una, prezydent USA Donald Trump.

North Korean Leader Kim Jong Un just stated that the Nuclear Button is on his desk at all times. Will someone from his depleted and food starved regime please inform him that I too have a Nuclear Button, but it is a much bigger & more powerful one than his, and my Button works!

realDonaldTrump3 stycznia 2018

Biały Dom: Nie wierzymy w szczerość intencji Kim Dzong Una

Jesteśmy sceptyczni, gdy chodzi o szczerość intencji Kim Dzong Una w sprawie rozmów z Koreą Południową - oświadczyła we wtorek rzeczniczka Departamentu Stanu, Heather Nauert. Jej zdaniem, przywódca KRLD może dążyć "do wbicia klina w stosunki USA-Korea Płd."

Mogę Państwa zapewnić, że to się nie powiedzie - dodała Nauert podczas spotkania z dziennikarzami i podkreśliła, że "Stany Zjednoczone łączą z Koreą Południową bardzo solidne relacje".

Rzeczniczka amerykańskiego MSZ zadeklarowała, że obie Koree mają wszelkie prawa do prowadzenia rozmów i Seul nie uczynił niczego nagannego, odnosząc się przychylnie do złożonej w poniedziałek noworocznej deklaracji przywódcy KRLD o gotowości do dialogu z południowym sąsiadem i chęci wysłania reprezentacji KRLD na Zimowe Igrzyska Olimpijskie, które odbędą się w lutym w południowokoreańskim Pjongczangu. Jeśli oba państwa chcą rozmów, to jest ich wybór - powiedziała Nauert.

Rzeczniczka amerykańskiej dyplomacji zaznaczyła jednocześnie, że podejście USA do Korei Północnej nie uległo zmianie. Oznacza to - jak dodała - że Waszyngton nadal będzie nawoływać do zwiększenia międzynarodowej presji wobec KRLD, aby zmusić ten kraj do rozpoczęcia "wiarygodnych rozmów o denuklearyzacji".

W swym noworocznym przesłaniu przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un zadeklarował, że jest "otwarty na dialog" z Seulem. Spotkało się to z życzliwą reakcją Seulu, jednak prezydent Korei Płd. Mun Dze In zaznaczył, że poprawa stosunków między oboma krajami musi być związana z rozwiązaniem kwestii północnokoreańskiego programu nuklearnego.

Udział Korei Północnej w Zimowych Igrzyskach byłby dobrą okazją do zademonstrowania jedności narodu (koreańskiego). Życzymy aby Igrzyska były sukcesem - powiedział Kim Dzong Un w swym przesłaniu do narodu. Podkreślił też, że oficjalni przedstawiciele obu Korei mogą się spotkać w trybie pilnym aby przedyskutować możliwość udziału Korei Północnej w igrzyskach.

Prezydent Korei Południowej Mun Dze In mówił wcześniej, że udział Korei Północnej w Olimpiadzie byłby gwarancją bezpieczeństwa imprezy. Opowiedział się też za odroczeniem przez Seul i Waszyngton kolejnych manewrów wojskowych do czasu zakończenia Igrzysk. Pjongjang potępił te ćwiczenia, uważając je za preludium do agresji.

(ph)