​Do 48 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wypadku autobusu który spadł z 80-metrowego klifu we wtorek w pobliżu miejscowości Pasamayo. Do zdarzenia doszło na tzw. diabelskim zakręcie na jednej z najniebezpieczniejszych dróg w Peru - podała agencja AP.

REKLAMA

Prezydent Peru Pedro Pablo Kuczynski napisał na Twitterze: To smutne dla naszego kraju, który cierpi z powodu tej katastrofy. Zorganizowałem natychmiastową pomoc dla ratowania ofiar w tym wypadku - dodał prezydent

Według ministerstwa zdrowia Peru, autobus zderzył się z ciężarówką i zjechał z klifu, zatrzymując się wąskim, kamienistym obrzeżu Pacyfiku.

Do tej pory 6 osób zostało wyciągniętych z wraku autobusu i zabranych helikopterem do szpitala - podawały początkowo media. Z późniejszych doniesień wynika, że porozrzucane szczątki zbierano z plaży.

Podobne wypadki zdarzają się w Peru dość często. W 2016 roku w wypadkach zginęło ponad 2600 osób. Winą za nie obarczano głównie kierowców, którym brakuje odpowiedniego przeszkolenia.

Najtragiczniejsza katastrofa w tym kraju miała miejsce w 2013 roku, kiedy autobus, którym podróżowało 51 Indian Keczua spadł z klifu i wpadł do rzeki, powodując śmierć wszystkich pasażerów.

W autobusie jadącym do stolicy Peru Limy podróżowało 57 osób. Potwierdzono jak dotychczas śmierć 48 osób. Trzy osoby znano za zaginione.

(ph)