Nie ma szans na uznanie państwa Izrael; nie chcemy też kierować się wytycznymi zawartymi w mapie drogowej dla Bliskiego Wschodu - te zdecydowane słowa padły z ust przedstawicieli Hamasu, którzy przylecieli do Moskwy na dwudniowe rozmowy o przyszłości Autonomii Palestyńskiej.

REKLAMA

Chcemy pokoju w regionie, ale nie da się go osiągnąć bez zakończenia okupacji i zwrócenia Palestyńczykom zagrabionych ziem i ich praw - podkreślał jeden z liderów Hamasu Chaled Meszaal, tuż po przylocie do Moskwy. Piłka jest po izraelskiej stronie. Izrael musi najpierw uznać prawa palestyńskiego narodu, a dopiero wtedy my określimy nasze stanowisko - dodał lider Hamasu.

Delegację Hamasu zaprosił na Kreml prezydent Władimir Putin, podkreślając, że Rosja nigdy nie uznawała tego ugrupowania za organizację terrorystyczną. Argumentował, że teraz - gdy Hamas zdobył władze w Autonomii - trzeba z nim rozmawiać, a nie izolować go.

Stany Zjednoczone i Unia Europejska podchodzą z rezerwą do tych poglądów. Przypominają, że Hamas jest odpowiedzialny za dziesiątki zamachów terrorystycznych w Izraelu, w których zginęły dziesiątki cywilów. Zachód dziwi się też, że z podobną gościnnością na kremlowskich salonach nie spotykają się czeczeńscy ekstremiści.

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że podczas rozmów z przedstawicielami kierownictwa Hamasu nalegał, by ugrupowanie to uznało państwo Izrael i odrzuciło wszelskie metody zbrojne w rozwiązywaniu kwestii politycznych.

W Izraelu wizyta Hamasu w Moskwie nie jest prawie w ogóle komentowana. Prasa nie poświęca jej wiele uwagi, a politycy wyraźnie nabrali wody w usta. Może to mieć związek z wyznaczonymi na 25 marca wyborami. Chodzi o to – jak wyjaśnia bliskowschodni korespondent RMF – że żadne z głównych ugrupowań nie jest zainteresowane tym, by zwiększona aktywność Rosji na Bliskim Wschodzie stała się elementem kampanii wyborczej.

W Izraelu żyje ponad milion imigrantów z byłego ZSRR, będących ważną częścią elektoratu. Ewentualne potępienie Kremla mogłoby zostać odebrane jako ruch antyrosyjski, a tego chcą uniknąć główne partie w Izrael. Niemniej już wcześniej izraelskie władze głośno dały do zrozumienia, co myślą o przyjmowaniu terrorystów na rosyjskich salonach.

Nieoficjalnie w Jerozolimie mówi się, że nowa polityka Moskwy jest wprawdzie niebezpieczna, ale Izrael może w tej sprawie liczyć na poparcie USA. Według tych ocen, usiłowania Rosji, by odzyskać pozycję mocarstwową na Bliskim Wschodzie, są skazane na niepowodzenie, gdyż kraj ten nie ma potencjału, którym dysponował kiedyś ZSRR. W stolicy Izaela można też usłyszeć, że Rosja wspierając Hamas stawia na szali swój dalszy udział w tzw. „kwartecie bliskowschodnim”, do którego należą także USA, UE i ONZ.