19 rosyjskich żołnierzy oddziałów specjalnych (specnazu) zatrzymanych w piątek w związku z masakrą Czeczenów z wioski Pobiedinskoje pod Groznym, zwolniono z aresztu. Sprawa zabójstwa ośmiu osób jest bardzo zagmatwana i niejasna. Według internetowej "gazety.ru", dowództwo rosyjskich wojsk w Czeczenii ukrywa prawdę, obawiając się buntu mieszkańców tej kaukaskiej republiki.

REKLAMA

Oficjalnie rosyjskie władze w kaukaskiej republice odmawiają ujawnienia jakichkolwiek szczegółów masakry. Wiadomo tylko, że w zeszły czwartek jeden z rosyjskich oddziałów otworzył ogień do kilku samochodów, którymi jechali Czeczeni. Na miejscu zginęło ośmiu cywilów. Wojskowi tłumaczą, że cywile to złodzieje ropy naftowej, którzy odmówili podporządkowania się poleceniom żołnierzy i pierwsi użyli broni. Jednak dziennik „Kommersant” publikuje dziś wypowiedź sąsiada zamordowanych, który przypadkowo był świadkiem strzelaniny. Twierdzi on, że zabici rzeczywiście zajmowali się nielegalnym wydobyciem ropy, ale byli nieuzbrojeni i po prostu wpadli w zasadzkę zastawioną przez Rosjan przy jednym z szybów naftowych. Wojskowi strzelali do ich samochodów z broni maszynowej i granatników. Nie wiadomo czy zabójców uda się postawić przed sądem. Podobne przypadki zdarzają się bowiem prawie codziennie w rządzonej przez armię republice.

Dodajmy, że wysłannik Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy Europejskiej po raz kolejny wezwał Moskwę do poszanowania praw człowieka w Czeczenii. Gerard Stoudmann powiedział, że dostaje dziesiątki skarg od cywilów. Żołnierze porywają Czeczenów wprost z ulicy. Torturuje się ich i zabija tylko dlatego, że są podejrzewani o współpracę z partyzantami.

13:45