Rząd Szwecji zezwolił na budowę składowiska zużytego paliwa z elektrowni jądrowych. Budzący kontrowersje obiekt ma powstać 500 metrów pod ziemią w gminie Oesthammar, 150 km na północ od Sztokholmu.

REKLAMA

Na tym obszarze działa obecnie elektrownia atomowa Forsmark.

Ogłaszając decyzję, minister środowiska Annika Strandhaell oznajmiła, że Szwecja obok Finlandii jako pierwszy kraj na świecie bierze odpowiedzialność za odpady jądrowe. Technologia będąca wynikiem 40 lat badań pozwoli izolować zużyte paliwo w sposób bezpieczny przez 100 tysięcy lat - podkreśliła.

Jednocześnie w gminie Oskarshamn, w południowo-wschodniej Szwecji, gdzie również znajduje się elektrownia atomowa, ma powstać zakład służący do hermetyzacji wypalonego paliwa. Dzięki temu 12 tysięcy ton odpadów radioaktywnych zostanie zamkniętych w 6 tys. miedzianych kapsułach, a następnie przetransportowanych do planowanego składowiska w Oesthammar.

"Nieodpowiedzialna decyzja"

Decyzję rządu skrytykował współprzewodniczący Partii Ochrony Środowiska - Zielonych i były minister środowiska Per Bolund, nazywając ją nieodpowiedzialną. Proponowana metoda jest niepewna, a czołowi badacze zwracają uwagę, że kapsuły mogą nie przetrwać nawet 100 lat - uważa Bolund.

Dyskusje o przyszłości zużytego paliwa jądrowego trwały w Szwecji od lat. Sprawa jest pilna, gdyż 8 tys. ton składowanych od lat 70. silnie napromieniowanych odpadów zalega w prawie pełnym już tymczasowym magazynie w Oskarshamn.

Według komentarzy w mediach budowa składowiska może pomóc w rozwoju energetyki jądrowej w Szwecji.

Jak podaje szwedzka telewizja SVT, w 38 krajach działa 400 elektrowni jądrowych, ale żaden kraj nie wybudował magazynu do ostatecznej utylizacji zużytego paliwa jądrowego.

Podobny do szwedzkiego projekt składowania odpadów jądrowych realizuje obecnie Finlandia.