​Szkocki minister ds. europejskich Alasdair Allan przebywa z wizytą w Polsce, w trakcie której będzie rozmawiać m.in. o Brexicie i dążeniach do niepodległości Szkocji. "Jesteśmy szczęśliwi, będąc domem dla wielu Polaków" - zapewnił PAP.

REKLAMA

Allan spotka się w Warszawie m.in. z wiceministrem kultury i dziedzictwa narodowego Jarosławem Sellinem, wiceministrem spraw zagranicznych Markiem Ziółkowskim i dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomirem Dębskim.

Rozmawiając z PAP przed rozpoczęciem wizyty w Warszawie, Allan podkreślił, że "Szkocja jest szczęśliwa, mogąc stać się domem dla wielu ludzi z Polski i bardzo cenimy sobie ich wkład w nasze społeczeństwo".

Pomiędzy Szkocją a Polską istnieje migracja w obie strony, sięgająca jeszcze relacji handlowych w XVI wieku, i zawsze wpływała ona pozytywnie na oba nasze kraje. (...) Wszystkie te pokolenia, włącznie z polskimi żołnierzami stacjonującymi w Szkocji w czasie drugiej wojny światowej i najnowszym pokoleniem imigrantów, odegrały bardzo ważną i pozytywną rolę w rozwoju naszej gospodarki i życia kulturalnego - zaznaczył.

Jak dodał, 62 proc. Szkotów zagłosowało w ubiegłorocznym referendum za pozostaniem w Unii Europejskiej i planowane wyjście Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty odbywa się wbrew ich woli.

Dostrzegamy, że doświadczenie ubiegłorocznego referendum mogło być dla wielu grup dość nieprzyjemne. W Szkocji bardzo jednoznacznie mówiliśmy od samego początku, że nie będziemy akceptowali braku tolerancji wobec żadnej z grup narodowych, które tu mieszkają - podkreślił.

Jak zaznaczył, wielu z ponad 85 tys. Polaków mieszkających w Szkocji kontaktowało się z rządem szkockim, zadając pytania dotyczące niepewności ich przyszłości w kraju po opuszczeniu Unii Europejskiej, a także o to, czy powinni aplikować o brytyjskie obywatelstwo.

My mamy bezpośredni wpływ na przykład na policję i edukację, ale te najważniejsze uprawnienia - imigracyjne i dotyczące obywatelstwa - należą do rządu w Londynie. Jesteśmy sfrustrowani tym, że nie możemy uzyskać odpowiedzi na te pytania i uważam, że po dziewięciu miesiącach od referendum Polacy powinni je wreszcie poznać - powiedział Alasdair Allan.

Minister zaznaczył także, że jego wizyta w Warszawie jest częściowo związana z trwającym sporem pomiędzy administracją w Edynburgu a rządem w Londynie dotyczącym możliwości zorganizowania ponownego plebiscytu ws. niepodległości Szkocji.

To element szerszych wysiłków na rzecz wytłumaczenia europejskim rządom tego, co dzieje się w Szkocji. Nie chcemy wciągać ich do naszej lokalnej polityki, ale powinni mieć świadomość tego, jak wygląda sytuacja i jaka jest nasza opinia - podkreślił.

W ubiegły poniedziałek szkocka pierwsza minister Nicola Sturgeon zapowiedziała, że jej rząd rozpocznie prace nad drugim referendum ws. niepodległości, do którego miałoby dojść pod koniec 2018 lub na wiosnę 2019 roku. Debata w parlamencie regionalnym w Edynburgu w tej sprawie rozpocznie się we wtorek; głosowanie nad formalnym wnioskiem odbędzie się w środę wieczorem.

Premier Wielkiej Brytanii Theresa May i jej współpracownicy zapowiedzieli już jednak, że nie zgodzą się na drugie głosowanie, "bo to nie jest właściwy moment".

Odrzucając naszą prośbę o drugie referendum niepodległościowe, brytyjski rząd mówi, że musi myśleć o wspólnocie narodowej, ale nie wiem, jak to się ma do tego, że przeszliśmy przez destrukcyjne doświadczenie głosowania ws. Brexitu - zaznaczył Allan.

Jak dodał, dla szkockiego rządu nie do przyjęcia jest sytuacja, w której "partia, mająca zaledwie jednego posła ze Szkocji (rządząca w Wielkiej Brytanii Partia Konserwatywna - PAP), będzie dyktowała naszą politykę lub pouczała na temat demokracji, jeśli szkocki parlament jednoznacznie zdecyduje się zagłosować za rozpisaniem drugiego referendum na jesieni 2018 lub wiosnę 2019 roku".

Jeśli premier May uważa, że to jest zły termin na referendum, niech powie nam, kiedy będzie odpowiedni. Moje zrozumienie jej podejścia jest takie, że nigdy nie będzie właściwego momentu, żeby pozwolić Szkotom zdecydować o swojej przyszłości - mówił Allan.

Jak przypomniał, "jedną z wielkich ironii związanych z referendum niepodległościowym w 2014 roku jest to, że ludzie byli przekonywani do zagłosowania przeciwko przy użyciu argumentu, że mogłoby to doprowadzić do wyjścia z Unii Europejskiej".

Szkocki minister zapewnił także, że w przypadku ponownego referendum, obywatele Unii Europejskiej, w tym Polacy, będą - podobnie jak w 2014 roku - mieli prawo głosu.

To dobry przykład różnicy w podejściu do migrantów w Szkocji i reszcie Wielkiej Brytanii, gdzie nie mogli oni głosować ws. Brexitu. (...) Jestem przekonany, że przy ponownym głosowaniu - podobnie jak w 2014 roku - wielu Polaków będzie brało udział w kampanii za niepodległością - powiedział.

(az)