Szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (FN) Marine Le Pen oceniła w wywiadzie dla BBC, że zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA sprawiło, że wybór jej samej na prezydenta Francji w 2017 roku stał się bardziej prawdopodobny.

REKLAMA

Trump "sprawił, że to, co wcześniej przedstawiano jako niemożliwe, stało się możliwe" - powiedziała Le Pen w wyemitowanym w niedzielę, lecz nagranym z wyprzedzeniem wywiadzie.

Zapytana, czy jej zdaniem sama ma obecnie większe szanse na urząd prezydencki, szefowa FN odpowiedziała: Tak, liczę na to, że ludzie we Francji wywrócą do góry nogami stół, przy którym elita dzieli między siebie to, co powinno trafiać do Francuzów.

Jak podkreśliła, wyborcy powinni mieć wybór między wielokulturowym społeczeństwem, "naśladującym model ze świata anglojęzycznego, gdzie rozwija się fundamentalny islam" a "niezależnym narodem, w którym ludzie mają kontrolę nad swoim życiem". Uważam, że każdy kraj ma prawo bronić swoich interesów - dodała.

Unię Europejską określiła jako "opresyjny model", który zostanie zastąpiony przez "Europę wolnych narodów", za którą "wielu Europejczyków tęskni".

Zapytana o zagrożenie ze strony Rosji, która w 2014 roku dokonała aneksji ukraińskiego Krymu, a w ubiegłym roku zaangażowała się militarnie w wojnę domową w Syrii, Le Pen przekonywała, że "nie ma powodu do strachu". Rosja to kraj europejski, więc jeśli chcemy wpływowej Europy, powinniśmy z Rosją negocjować - zaznaczyła.

W kwestii imigracji Le Pen powiedziała: Nie będziemy przyjmować więcej ludzi, koniec, nie mamy już miejsca. Na pytanie o stosunek do francuskich muzułmanów, zapewniała, że "nie ocenia ludzi na podstawie ich wyznania", zastrzegła jednak, że państwo będzie "odpowiednio postępować" z ludźmi, którzy nie chcą "dostosować się do naszych przepisów, wartości, francuskiego stylu życia".

BBC przypomina, że we Francji mieszka największa w Europie społeczność muzułmanów, a dżihadystyczne ataki w tym kraju na przestrzeni ostatnich dwóch lat przyczyniły się do nasilenia antyimigracyjnych resentymentów.

Przywódczyni FN zaprzeczyła, jakoby jej partia kierowała się pobudkami rasistowskimi. Nie uważam, żeby rasistowskie było mówienie, że nie możemy przyjąć całej biedy świata, zająć się setkami tysięcy przybywających tu ludzi. Naszym obowiązkiem jest chronienie Francuzów - powiedziała.

Według sondaży Le Pen niemal na pewno wejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich we Francji. Zaplanowano je na maj.

Jej eurosceptyczna, anityimigrancka partia zdobyła ponad 27 proc. w grudniowych wyborach regionalnych, ale w żadnym regionie nie przejęła władzy, bo sprzymierzyły się przeciw niej ugrupowania mainstreamowe.

APA