Polska i kilka innych państw unijnych zablokowało zapisy wniosków końcowych ze szczytu, które mówiły o dojściu Unii Europejskiej do neutralności klimatycznej do 2050 roku.

REKLAMA

Polska sprzeciwiała się obecnym zapisom dotyczącym postulatu neutralności UE pod względem emisji CO2 w 2050 roku. Według źródeł w Pałacu Elizejskim Polska jako główny kraj nie zgadzała się na tę datę. Najbardziej na tym zapisie zależało natomiast Francji.

Jest to dla nas bardzo ważne, żeby dać mocny sygnał ze strony UE na zbliżającym się szczycie klimatycznym ONZ - powiedział francuski dyplomata.

Początkowo przeciwne były tylko Polska i Czechy. Po burzliwej dyskusji i konsultacjach dołączyły także Węgry i Estonia.

We wnioskach końcowych ze szczytu datę osiągnięcia neutralności klimatycznej więc nie będzie. Będzie tylko przypis, że większość krajów popiera ten cel. Polscy dyplomaci twierdzą, że nie mogli się wyrazić takiej zgody, nie mając konkretnych wyliczeń, ile dodatkowe obciążenia będą kosztowały naszą gospodarkę. Zdaniem rozmówców RMF FM proponowane zapisy były "zbyt ogólne".

Polska nie może się zgodzić na zaostrzenie polityki klimatycznej bez szczegółowej wizji podziału obciążeń i wskazania mechanizmów ochrony branż i regionów - komentuje wiceszef polskiej dyplomacji Konrad Szymański. Polscy dyplomaci twierdzą, że zablokowanie daty 2050 roku jako terminu osiągnięcia przez UE neutralności energetycznej to "pełny sukces".

Wcześniej Warszawa zapewniała, że może się zgodzić na zapis o 2050 roku, jeżeli znajdą się w tekście zapewnienia o uwzględnieniu narodowej specyfiki oraz obietnica odpowiednich kompensacji dla naszej gospodarki. Francja twierdziła, że "niepokoje Polski są uzasadnione". Gotowa była więc przystać na zapisy we wnioskach końcowych szczytu mówiące o tym, że w przyszłym budżecie powinno znaleźć się odpowiednie finansowanie spraw klimatycznych, tak aby ułatwić dostawanie gospodarek opartych na węglu.

Morawiecki: Musimy mieć konkrety na stole

Przyjmowanie nowych celów w polityce klimatycznej musi być odpowiedzialne; to odpowiedzialność za obywateli i koszty energii; musimy mieć konkrety na stole - mówił premier Mateusz Morawiecki w Brukseli po zablokowaniu zapisów ws. neutralności klimatycznej do 2050 r.

Morawiecki po pierwszej części unijnego szczytu, która dotyczyła zmian klimatycznych podkreślił, że zmiany te mogą wiązać się z bardzo dużymi kosztami, a Polska musi mieć bardzo konkretnie sformułowane pakiety kompensacyjne.

Musimy wiedzieć, jakie środki otrzymamy na modernizację naszych poszczególnych sektorów gospodarki tak, żeby ewentualne zmiany i nowe zobowiązania, które się mogą pojawić np. w wyniku polityki klimatycznej UE odzwierciedlały nasz stan rozwoju gospodarczego i nasze wyzwania, a także nasze ryzyka - powiedział w rozmowie z dziennikarzami podczas przerwy między kolejnymi sesjami szczytu.

Wraz z Grupą Wyszehradzką, a także z Estonią doprowadziliśmy do takiej sytuacji, że w konkluzjach nie został ujęty rok 2050, a to, przekładając na język praktyczny, oznacza, że nie przyjęliśmy dzisiaj dodatkowych, jeszcze bardziej ambitnych celów klimatycznych i zabezpieczyliśmy tym samym interesy polskich przedsiębiorców, obywateli, którzy ponosiliby ryzyko dodatkowego opodatkowania, kosztów i nie mogliśmy się na to zgodzić - dodał.

Szef polskiego rządu podkreślił, że Polska musi mieć dokładnie określone mechanizmy kompensacyjne.

Zwycięstwo nie takie radosne

W związku z zablokowaniem zapisu Polsce mogą jednak grozić pewne konsekwencje, np. nie otrzymamy teki energetycznej dla swojego komisarza.

W dodatku zapis o neutralności energetycznej w 2050 roku wcale nie został ostatecznie pogrzebany. Komisja Europejska ma przedstawić już w przyszłym roku strategię energetyczną i słychać, że nie zamierza zrezygnować z tej daty, bo wie, że ma za sobą większość krajów.

W dodatku szczegółowe rozwiązania będą prawdopodobnie kierowane od razu na Radę Sektorową, gdzie decyzje zapadają większością głosów. A kompensacje finansowe, które będą wówczas proponowane, z pewnością nie będą zbyt hojne, bo Warszawa okazała się niesolidarna.

Jak komentują niektórzy dyplomaci, przez Polskę Unia Europejska nie będzie mogła przedstawić wspólnego stanowiska na szczycie klimatycznym ONZ w Nowym Jorku.