Syn brytyjskiej królowej, książę Andrzej znalazł w tarapatach. Powiedział coś, czego nie powinien był powiedzieć i natychmiast znalazł się na celowniku brytyjskich mediów. Była to uwaga rzucona podczas obiadu na zamku w Windsorze.

REKLAMA

Książe skrytykował na przyjęciu Brexit i wyraził się bardzo niepochlebnie na temat republikańskiego kandydata na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa. Jego zdaniem w połączeniu oba te zjawiska mogą "rozłożyć istniejący porządek rzeczy".

Jak zauważają komentatorzy, książę Andrzej powinien pamiętać, że nie jest zwykłym obywatelem i nie wolo mu mówić tego, co ślina na język przyniesie - szczególnie jeśli chodzi o tematy polityczne.

Monarchia Konstytucyjna - obowiązujący w Wielkiej Brytanii ustrój - pozwala Rodzinie Królewskiej wypełniać jej symboliczną rolę, kategorycznie jednak zabrania wygłaszania poglądów politycznych. Brytyjczyków bardziej interesuje to jak książęta wyglądają niż to, co mają do powiedzenia.

To nie pierwsza gafa księcia Andrzeja. Największą jego wpadką było utrzymywanie kontaktów z amerykańskim finansistą, Jeffreyem Epsteinem, który skazany został za pedofilię. Książę Andrzej spotykał się z nim już po ogłoszeniu wyroku, co spowodowało na Wyspach powszechne oburzenie. Pałac Buckingham dwukrotnie zmuszony był wydać bezprecedensowe oświadczenie dementujące pogłoski i podkreślające, że syn królowej nigdy nie utrzymywał kontaktów seksualnych z nieletnimi. Takie plamy na reputacji jednak pozostają.

(mn)