Nawet 10 tysięcy ludzi wzięło udział w marszach w Atenach i Salonikach w 45. rocznicę krwawego powstania studentów przeciwko rządzącej wtedy tzw. juncie czarnych pułkowników. Doszło do ostrych starć z policją.

REKLAMA

/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA
/ YANNIS KOLESIDIS / PAP/EPA


Grecka policja poinformowała, że w stolicy ok. 300 osób zbudowało barykady, zza których rzucano w funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa i kamieniami. W odpowiedzi policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych. Na stacji metra w Atenach grupa napastników zaatakowała funkcjonariuszy policji. Osiem osób zatrzymano.

W Salonikach z policjantami starło się około 200 anarchistów.

Miejscowe media podają, że na ulice Aten w sobotę skierowano ok. 5 tys. policjantów.

Z okazji rocznicy stłumienia powstania zorganizowano marsz pod ambasadę USA. Manifestacje takie organizowane są od upadku junty.

Wielu Greków sądzi, że Stany Zjednoczone wspierały greckich pułkowników, którzy przejęli władzę i rządzili krajem w latach 1967-1974. Czołgi, które wjechały na teren ateńskiej politechniki, stłumiły powstanie studentów przeciwko wojskowej dyktaturze 17 listopada 1973 roku; zginęły co najmniej 24 osoby, wiele zostało rannych.

(j.)