"To jest mało skuteczne, eskaluje problem, budzi opór" – tak działania Donalda Trumpa i chaos w Los Angeles komentuje w internetowym Radiu RMF24 amerykanista prof. Tomasz Płudowski. Wykorzystaniu żołnierzy Gwardii Narodowej sprzeciwia się gubernator Kalifornii, który żąda wycofania ich z miasta. Zamieszki to pokłosie piątkowego aresztowania 44 imigrantów w hurtowni odzieży.
"Protesty w Los Angeles przerodziły się w walki z siłami bezpieczeństwa, gdy tysiące ludzi wyszły na ulice w sprzeciwie wobec decyzji prezydenta Donalda Trumpa o wysłaniu do LA Gwardii Narodowej dla stłumienia demonstracji wywołanych antyimigracyjną polityką administracji USA" - podała agencja AP.
Demonstracje trwają od piątku. Ich epicentrum jest hrabstwo Los Angeles - miasto i przedmieścia, ale do starć doszło również w San Francisco, gdzie aresztowano 60 osób.
Działania wobec imigrantów, prowadzone przez prezydenta USA, prof. Płudowski ocenił jako "akt desperacji", który ma zagłuszyć inne problemy jego prezydentury.
To tylko spektakl medialny. To jest łatwy sposób na to, żeby pokazać obywatelom, że spełnia się obietnice wyborcze - ocenił amerykanista w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.
Chodzi o kampanijne deklaracje Trumpa o deportowaniu nielegalnie przebywających w USA imigrantów.
Prof. Płudowski zauważył, że Donald Trump precyzyjnie odpowiada na frustrację wśród pracowników w USA. Mówił, że jest ona spowodowana narracją o zabieraniu miejsc pracy przez imigrantów.
On wychodzi naprzeciw ze swoją agendą i obiecuje, że te miejsca pracy zostaną przywrócone, a nielegalni imigranci zostaną usunięci - wyjaśnił amerykanista.
Agenda ksenofobiczna przeciwko tym „innym” jest dobrze przyjmowana i dobrze się sprzedaje - ocenił prof. Płudowski.
Rozmówca Tomasza Terlikowskiego przypomniał, że wcześniejsi prezydenci USA nie prowadzili tak ostrej polityki migracyjnej, jak obecnie Donald Trump. Nie podejmowano tak radykalnych działań, na taką skalę - mówił prof. Płudowski i wyjaśnił, że jeśli nie dochodziło do rażącego naruszenia prawa, to nie prowadzono podobnych deportacji i nie rozbijano w ten sposób rodzin.
Zdaniem amerykanisty, masowe deportacje imigrantów mogą znacznie odbić się na rynku pracy w USA. Ich obecność w Stanach Zjednoczonych jest korzystna dla tamtejszej gospodarki, ze względu na brakujących pracowników.
W interesie zarówno państwa, jak imigrantów, jest legalizacja czy ustabilizowanie ich statusu - mówił.
Ekspert wskazał, że imigranci w USA stanowią około 4 proc. pracowników. Wykonują prace, które nie cieszą się dużym zainteresowaniem wśród Amerykanów - m.in. w budownictwie.
To jest sytuacja podobna do sytuacji w Polsce - jeżeli chodzi o Ukraińców. Gdyby imigranci nagle przestali być obecni w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych, to pojawiłyby się niedobory na rynku pracy i kraj by ucierpiał - podsumował prof. Tomasz Płudowski, amerykanista z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie.
Opracowanie: Tadeusz Węsierski