Mężczyzna, podejrzewany o zamordowanie w Göteborgu w Szwecji swojej żony Polki oraz trójki dzieci, został wypuszczony z aresztu. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta zginęła w pożarze, a rany cięte zadała sobie sama. Wcześniej prawdopodobnie śmiertelnie raniła swoje dzieci w wieku od 2 do 8 lat. Najnowsza hipoteza szwedzkich śledczych to tak zwane samobójstwo rozszerzone. Wiadomo, że rodzina borykała się z poważnym problemami finansowanymi. Była zadłużona, a w dniu tragedii miała zostać eksmitowana.

REKLAMA

51-mąż kobiety, z pochodzenia Bośniak, został aresztowany w sobotę. Był podejrzewany o to, że to on zadał nożem śmiertelne ciosy swojej rodzinie, a dla zatarcia śladów podpalił mieszkanie. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok Polki, prokuratura zdecydowała o wypuszczeniu mężczyzny na wolność.

Obdukcja wykazała, że 35-latka zginęła w wyniku pożaru, a rany cięte z dużym prawdopodobieństwem zadała sobie sama. Identyczne rany miały także dzieci. Wszystko wskazuje na to, że było to tak zwane samobójstwo rozszerzone.

Nie mamy całej pewności, ale wszystko na to wskazuje - oświadczyła prokurator nadzorująca dochodzenie Helena Treiberg Claeson.

Z trójki zmarłych dzieci w wieku od 2 do 8 lat do tej pory przeprowadzono sekcję zwłok jednego z nich. Nie dała ona jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy dziecko zmarło w wyniku zadanych ran ciętych czy może w wyniku pożaru.

Mężczyzna od początku zaprzeczał, by miał cokolwiek wspólnego z śmiercią swojej żony i dzieci. Utrzymywał, że w czasie, gdy doszło do tragedii, był w pracy.

Gazeta "Aftonbladet" informował wcześniej, że rodzina miała olbrzymie długi. Od dwóch lat nie płaciła czynszu za mieszkanie. W dniu tragedii miała zostać eksmitowana.

(j.)