10 godzin trwała minionej nocy akcja ratownicza w słowackich Tatrach Zachodnich – ratownicy nieśli pomoc 41-letniej Polce, którą dwoje znajomych zostawiło samą w górach, bo zmęczona kobieta szła wolniej od nich. Polka trafiła do szpitala, doznała wylewu krwi do mózgu.

REKLAMA

Według relacji ratowników, przyczyną tragedii była nieodpowiedzialność dwójki towarzyszy. Kobieta zadzwoniła z telefonu komórkowego z prośbą o pomoc do TOPR w Zakopanem. Powiedziała, że jest wyczerpana, nie ma latarki i nie wie, gdzie jest.

Polscy ratownicy powiadomili swoich słowackich kolegów, którzy ruszyli kobiecie na pomoc. Ci dotarli do niej przed północą – była na tyle wyczerpana, że nie była w stanie samodzielnie iść. Zniesiono ją na noszach – wszystko trwało około 6 godzin. Lekarz stwierdził u kobiety wylew krwi do mózgu, kobieta została natychmiast przewieziona do szpitala w Liptowskim Mikulaszu.