W najbliższym tygodniu na Słowacji można spodziewać się fali romskich protestów. Romowie stanowią w tym państwie prawie 10 procent społeczeństwa, ale tak naprawdę żyją poza społeczeństwem. "Największym problemem jest to, że nie mamy pracy. Bo z zasiłków socjalnych nie da się wyżyć" - skarżą się.

REKLAMA

Szacuje się, że na Słowacji mieszka 0,5 mln Romów. W większości nie są zasymilowani ze społeczeństwem, żyją w gettach, takich jak Luník IX w Koszycach, gdzie w kilku blokach - przeznaczonych dla 2 tysięcy mieszkańców - wegetuje przeszło trzy razy więcej Romów. Zazwyczaj nie mają nawet bieżącej wody i prądu.

Najgorsza sytuacja panuje na wschodzie kraju, gdzie Romowie żyją w prowizorycznych osadach na peryferiach. Są to zazwyczaj sklecone z byle czego baraki, postawione nielegalnie na prywatnych bądź państwowych terenach. Trapi ich tam przeludnienie, choroby i bieda.

Największym problemem jest bezrobocie. Wśród słowackich Romów, pracy nie ma 80 procent mężczyzn i aż 90 procent kobiet.

Między nacjami narastają animozje

Tymczasem między Słowakami a Romami narastają konflikty. Mniejszość romska oskarża Słowaków o rasizm. Zmniejszenie zasiłków wywołało kilka lat temu falę grabieży na wschodzie kraju. Do tłumienia romskich rozruchów wysłano wtedy wojsko.

Według Słowaków natomiast, Romowie mają zbyt wiele przywilejów. Oni nie mają żadnych obowiązków, tylko prawa. Postawią nielegalny barak na prywatnej działce i nie ma szans, by państwo go zburzyło czy też wysiedliło ich. Nic nie można z nimi zrobić - mówią. Z kolei Marian Kotleba z nacjonalistycznej partii ludowej "Nasza Słowacja" oskarża Romów o spalenie skarbu narodowego zamku Krasna Horka. Wykupił grunty pod nielegalną osadą romską i już kilka razy chciał wysiedlić jej mieszkańców. Na drodze stanęła mu policja. Takie incydenty coraz częściej powtarzają się u naszych południowych sąsiadów.