„Obecna administracja amerykańska wyciąga fałszywe wnioski, patrząc na Chiny z perspektywy lat 80., 90. i 2000. Widzi Chiny, które były uległe i skłonne na wiele ustępstw, bo potrzebowały czasu, żeby odzyskać wszystko, co straciły przez lata” – tłumaczył w internetowym Radiu RMF24 Leszek Ślazyk, ekspert do spraw Chin oraz autor książek „Chiny według Leszka Ślazyka” i „Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”. Jego zdaniem jesteśmy świadkami narodzin świata wielobiegunowego, a polityka celna Donalda Trumpa może doprowadzić do tego, że wiele państw zwróci się w kierunku Chin.
"Jeśli wojna, czy to celna, handlowa, czy jakakolwiek inna, jest tym, czego chce USA, to jesteśmy gotowi walczyć do końca" - tak ambasada Chin w Stanach Zjednoczonych na platformie X zareagowała na zwiększenie do 20 proc. ceł, na import towarów z Chin do Stanów Zjednoczonych.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Bogdan Zalewski zapytał swojego gościa, czy ten asertywny ton, pewność siebie, to przykład wilczej dyplomacji, która często w kontekście polityki zagranicznej Chin jest przywoływana. Zdaniem gościa Radia RMF24 Chińczycy zaprezentowali swoją pewność siebie już kilka lat temu, podczas pierwszego spotkania z administracją Bidena, która to chciała narzucić Chinom pewne ustalenie. Wówczas Pekin dał jasno znać, że Waszyngton nie ma żadnej legitymacji, by mówić, co Chiny mają, a czego nie mają robić.
To na Zachodzie nazywa się wilcza polityka, czyli polityka państwa świadomego swoich potencjałów. To jest zupełnie inne państwo, niż 20-30 lat temu - tłumaczył Leszek Ślazyk.
Prowadzący rozmowę przytoczył słowa amerykańskiego sekretarza obrony Pete’a Hegsetha, który zapewnił, że Stany Zjednoczone są gotowe do wojny z Chinami.
Stany Zjednoczone wybrały opcję chaosu, walki każdego z każdym, tylko nie wiadomo, czy to się uda zrealizować - komentował Ślazyk, dodając, że aktualnie to USA zostały państwem, od którego wszyscy się dystansują.
Ten decoupling (rozdzielenie, rozłączenie - przyp. RMF FM.), który miał dotyczyć Chin, zaczyna dotyczyć Stanów Zjednoczonych - odpowiadał, tłumacząc, że wpływa to również na obecną postawę Chin.
Zdaniem autora "Chiny według Leszka Ślazyka" trudno powiedzieć, czy obecnie grozi nam bezpośrednie starcie Pekinu i Waszyngtonu. Od piątku zeszłego tygodnia (wówczas doszło do kłótni Wołodymyra Zełenskiego z prezydentem i wiceprezydentem USA - przyp. RMF FM) słowo niemożliwe stało się nieaktualne - zaznaczył. Podkreślił, że ostatecznie o tym, co amerykańskie wojsko zrobi, zdecyduje sam Donald Trump.
Jak przypominał jednak Ślazyk, Ameryka nie dysponuje takim potencjałem produkcyjnym jak chiński przeciwnik. Jeżeli Chiny przerzuciłyby wajchę na produkcję wojenną, to Stany Zjednoczone zostaną pokonane w każdej kategorii. 200 do 1 w samych statkach - mówił.
Zapytany, czy wszyscy przegrają na globalnej wojnie handlowej, odpowiedział: Myślę, że w tej chwili wygrać może przede wszystkim Rosja - ten konflikt idzie w zupełnie zaskakującym kierunku.
Donald Trump głośno mówi o nakładaniu ceł nie tylko na Chiny, ale także Kanadę, Europę i inne kraje azjatyckie. Agencja Reutera w jednej z analiz podkreśla, że wojna celna może wpłynąć też na takie państwa jak Indie i Tajwan.
Te kraje zaczną widzieć w Chinach racjonalnego partnera, co jest największą przegraną Stanów i Zachodu. Chiny nie zmienią się tak, jak Stany Zjednoczone w kilkanaście tygodni. (...) Mają określone cele i są skupione na swoich korzyściach, ale także swoich bliższych i dalszych partnerach (...). Widzimy, że Amerykanie kołyszą łódką ile wlezie, a świat tego nie potrzebuje - podsumował Ślazyk. Zdaniem eksperta jesteśmy świadkami narodzin świata wielobiegunowego.
Opracowanie: Julia Domagała