​Skandal w brukselskim szpitalu Brugmann! 82-letnia Polka z demencją spędziła półtorej doby zamknięta na schodach ewakuacyjnych budynku. Bożena G. z podejrzeniem udaru została przyjęta w sobotę na wydział geriatryczny, jednak dzień później zaginęła. Sprawę zgłoszono na policję. Pacjentkę znaleziono dopiero dzisiaj rano, i to tylko przez przypadek. Bożena G. nigdy nie opuściła szpitala! Wycieńczona, jest obecnie hospitalizowana.

REKLAMA

Bożena G. spędziła półtorej doby na klatce schodowej łączącej 6. piętro oddziału geriatrycznego z wyjściem ewakuacyjnym na parterze. Została przez przypadek znaleziona dzisiaj nad ranem na schodach 1. piętra przez lekarza pogotowia, który skorzystał z tego przejścia.

Nie wiem jak ochrona, która miała przeszukać szpital, mogła popełnić taki błąd - mówi szef geriatrii szpitala Brugmann Luis De Morais, zrzucając winę na ochronę szpitala, która po zgłoszeniu zaginięcia pacjentki w niedzielę wieczorem miała przeszukać cały budynek. De Morais przyznaje jednak, że "to bardzo, bardzo poważny błąd i niedopatrzenie". Drzwi od naszego wydziału geriatrycznego prowadzące do wyjścia ewakuacyjnego powinny być zamknięte, ale były otwarte - dodaje.

Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że najbliższa rodzina Bożeny G. nie została poinformowana o jej zaginięciu przez szpital. Rodzina odkryła fakt zniknięcia babci dopiero podczas odwiedzin.


Paulina Ptaszyńska, wnuczka 82-latki, zarzuca szpitalowi poważne zaniedbania.

Gdy przyszliśmy na oddział zaalarmowani przez wujka, który nie mógł znaleźć babci w pokoju, nikogo z personelu nie było na oddziale, nikogo nie było także w salach. Kompletne pustki i brak nadzoru. Każdy mógł wejść i wyjść. Jeden z pacjentów wołał o pomoc, ale nikt do niego nie przychodził - opowiada korespondentce RMF FM Ptaszyńska. W końcu jedna z pielęgniarek z ociąganiem nam odpowiadała. Niewiele wiedziała. Nie była pomocna - dodała.

Oto, jak wydarzenia relacjonują nam najbliżsi pani Bożeny

Kiedy rodzina 82-latki zorientowała się, że pani Bożena zaginęła, bliscy udali się na policję. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, funkcjonariusze rozesłali listy na wszystkie komisariaty, do szpitali i do środków transportu publicznego. Policja nie zawiadomiła jednak konsulatu RP. Dyżurująca na komisariacie policjantka wyjaśniła w rozmowie z RMF FM, że "nie jest to zaginięcie niepokojące".

Rodzina nie dawała jednak za wygraną. Przeszukała w poniedziałek okolicę szpitala. Pytaliśmy ludzi, zaglądaliśmy do okolicznych kafejek, pokazywaliśmy zdjęcie babci - opowiada wnuk Bożeny G., Daniel Jurczyński. Rodzina zdjęcia zaginionej wraz z apelem o pomoc zamieściła na portalach społecznościowych.

Gdy poszukiwania nie dały rezultatu, rodzina wróciła do szpitala i poprosiła ochronę placówki o przejrzenie nagrań wideo z monitoringu. Nie było na nich widać, by Bożena G. opuściła szpital. W pewnym momencie oglądanie monitoringu przerwała w niesympatyczny sposób - jak relacjonuje rodzina - pielęgniarka z oddziału geriatrycznego.

Rodzina prosiła o ponowne przeszukanie szpitala. Nadaremno.

Późnym wieczorem pani Paulina Ptaszyńska zadzwoniła pod numer alarmowy do konsulatu RP w Brukseli. Rozmawiała z wicekonsul Dorotą Bochenek. Po raz pierwszy w tych dramatycznych chwilach czuć było empatię, padają dobre słowa i konkretna propozycja pomocy - opowiada nam pani Paulina. Rodzina otrzymała kontakty do mediatora szpitala, rzecznika praw pacjenta, polskich prawników oraz adres stron internetowych SOS dla Polaków. Konsul przyznała w rozmowie z Ptaszyńską, że wyraźnie nastąpiło niedopatrzenie ze strony szpitala.

Dopiero nad ranem rodzina 82-latki dowiedziała się, że babcia się odnalazła. Początkowo jedna z pielęgniarek próbuje nam wmówić, że babcia sama zgłosiła się na pogotowie. Wiemy jednak, że przy jej demencji jest to całkowicie niemożliwe - opowiada Ptaszyńska.

Później zjawił się szef wydziału geriatrycznego Luis De Morais - mówi nam pani Paulina. Jego wersja była jednak zupełnie inna. Poinformował nas, że pacjentkę znaleziono na schodach prowadzących do wyjścia ewakuacyjnego - opowiada pani Paulina. I dodaje: Wprawdzie stwierdził, że jest mu "wstyd", ale winę zrzucił na ochronę i na policję. Jednocześnie szef geriatrii miał przyznać, że jego oddział nie dysponuje kamerą monitorującą i ma za mało personelu. Co więcej, zaznaczył, że zaginięcie pacjenta z demencją nie wydarzyło się po raz pierwszy.

Rzecznik szpitala Brugmann mimo prośby RMF FM o oficjalny komentarz, do tej pory nie odpowiedział. Oni myślą, że jak jesteśmy Polakami, to ciemnogród - mówi Ptaszyńska. I że nic z tym nie zrobimy. Rodzina nie tylko skontaktowała się z RMF FM, ale wynajęła adwokata i zamierza dochodzić swoich praw w sądzie.