Po charytatywnej gali w Londynie, ekskluzywny „Klub Prezesów” został zamknięty. Zaproszone na bal hostessy były poniżane i molestowane. Niektórym proponowano prostytucję. W balu zorganizowanym w Hotelu Dorchester, wzięło udział 300 wpływowych biznesmenów. Czekały na nich wykwintne dania, trunki i udział w aukcji charytatywnej. Jedną z licytowanych nagród był lunch z szefem brytyjskiej dyplomacji Borisem Johnsonem.

REKLAMA

Skandaliczne zachowanie mężczyzn zostało nagłośnione przez dziennikarkę gazety "Financial Times", która wcieliła się w rolę hostessy. Jej zdaniem, kobiety były obmacywane i poniżane. Niektórzy mężczyźni się przed nimi obnażali.

Hostessy otrzymywały 150 funtów za wzięcie udziału w imprezie. Pokrywano im także koszty przejazdu. Przed wejściem na salę otrzymywały kieliszek szampana. Charytatywna impreza organizowana jest od 33 lat. Do tej pory zebrano na niej prawie 20 milionów funtów na cele dobroczynne.

Zaproszenia wysyłane były wyłącznie do mężczyzn. Sugerowały one, że jest to najmniej politycznie poprawny bal w Londynie. Obowiązkowym strojem dla kobiet były krótkie spódniczki i czarny pas przypominający gorset. Zalecano im także, by wkładały czarną bieliznę. Musiały również podpisywać dokument zobowiązujący je do zachowania tajemnicy i nie rozmawiania z mediami na temat tego, co dzieje się podczas gali. Według doniesień "Financial Timesa", kobiety były ostrzegane, że zachowanie mężczyzn może być denerwujące. Cześć z nich była wyraźnie zakłopotana przebiegiem wieczoru, inne podekscytowane - donosi dziennikarka gazety.

Dyrekcja hotelu Dorchester, gdzie zorganizowano imprezę, twierdzi, że nie wiedziała, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Niektóre organizacje charytatywne, które otrzymały pieniądze od "Klubu Prezesów", już zapowiedziały, że je zwrócą. Pojawiły się także głosy wzywające ministra Boris Johnsona, który obecny był na gali, do złożenia rezygnacji.

(ag)