​Katalońskie władze regionalne nie zastosują się do rozkazów hiszpańskiego rządu, jeśli Madryt będzie przejmować kontrolę nad regionem - powiedział w poniedziałek BBC rzecznik katalońskiego rządu Jordi Turull. Dodał, że Madryt działa wbrew woli Katalończyków.

REKLAMA

W czwartek rano ma odbyć się posiedzenie katalońskiego parlamentu regionalnego w celu wypracowania odpowiedzi na sobotnią decyzję rządu Hiszpanii o odebraniu władzom Katalonii ich kompetencji.

Natomiast przywódca Katalonii Carles Puigdemont zagroził przeprowadzeniem w regionalnym parlamencie głosowania ws. ogłoszenia niepodległości regionu, jeśli Madryt zastosuje takie drastyczne środki.

Przedstawiciele obozu secesjonistycznego twierdzą, że do upominania się o niepodległość Katalonii upoważnia ich wynik referendum niepodległościowego z 1 października, w którym 90 proc. głosujących opowiedziało się za niezależnością regionu, choć głosowało tylko 43 proc. uprawnionych.

To nie tak, że to my odmawiamy (wykonania rozkazów). To nie jest decyzja personalna. To decyzja siedmiu milionów osób - powiedział radiu BBC szef katalońskiej dyplomacji Raul Romeva, pytany, czy katalońskie instytucje, w tym policja, będą słuchać poleceń płynących od władz katalońskich, czy też wydawanych przez Madryt.

A z tej perspektywy nie mam wątpliwości, że wszyscy urzędnicy w Katalonii będą trzymać się poleceń wydawanych przez wybrane i działające zgodnie z prawem instytucje, które mamy obecnie (w Katalonii) - powiedział.

"Agresja spotka się z obywatelskim nieposłuszeństwem"

Nieposłuszeństwo obywatelskie popiera też skrajnie lewicowa partia Kandydatura Jedności Ludowej (CUP), będąca głównym sojusznikiem katalońskiego mniejszościowego rządu w katalońskim parlamencie. Nazywa ona działania Madrytu agresją wobec wszystkich Katalończyków. Agresja spotka się z obywatelskim nieposłuszeństwem - oświadczyła.

Władze kilkuset katalońskich gmin oznajmiły, że są przeciwne bezpośrednim rządom Madrytu, i poprosiły regionalny parlament Katalonii o głosowanie w tej kwestii.

Także część nauczycieli i strażaków nie chce uznać bezpośredniej władzy Hiszpanii. Związek nauczycieli USTEC stwierdził w oświadczeniu, że nauczyciele pozostaną przy "katalońskich instytucjach i demokracji walczących o swoje przetrwanie".

Hiszpania zapowiada, że zwolni ze stanowisk najwyższych urzędników w Katalonii, jeśli nie posłuchają poleceń, ale - jak pisze agencja Reutera - nie jest jasne, w jaki sposób zamierza wprowadzać bezpośrednią władze centralną, jeśli urzędnicy niżsi rangą wypowiadają jej posłuszeństwo.

Władze centralne nie planują aresztowań

Szef hiszpańskiej dyplomacji Alfonso Dastis powiedział, że władze centralne nie planują aresztowań.

W Katalonii stacjonuje około 4 tys. policjantów hiszpańskich, skierowanych tam na czas referendum. Do tego dochodzi 5 tys. hiszpańskich funkcjonariuszy w tym regionie. Zazwyczaj wspierali oni własne siły policyjne Katalonii, liczące 17 tys. członków Mossos d'Esquadra, paramilitarną formację wchodzącą w skład sił bezpieczeństwa królestwa Hiszpanii.

Kataloński przywódca Puigdemont rozważa również według hiszpańskich mediów stawienie się przed komisją wyższej izby Kortezów, aby wyjaśnić swoje stanowisko, ale nie ma dotąd potwierdzenia, czy to uczyni.

Tymczasem w Katalonii rozlegają się głosy, aby błyskawicznie przeprowadzić przedterminowe wybory, zanim w regionie dojdzie do władzy rząd centralny. Do ich przeprowadzenia wzywa m.in. wpływowe stowarzyszenie biznesowe Cercle d'Economia.

Jednak rzecznik katalońskiego rządu Jordi Turull wykluczył taką możliwość.

Sondaż opublikowany w niedzielę w gazecie "El Periodico" wskazuje, że gdyby doszło do wyborów, ich wyniki byłyby podobne do rezultatów poprzednich, z 2015 roku, po których proniepodległościowe partie utworzyły rząd mniejszościowy.

Kryzys wokół bogatego regionu, jakim jest Katalonia, wzbudził w europejskich krajach obawy o wzmocnienie separatyzmów w innych częściach kontynentu. W niedzielę w dwóch bogatych regionach na północy Włoch, Lombardii i Wenecji Euganejskiej, odbyły się niewiążące referenda konsultacyjne, w których tamtejsza ludność opowiedziała się za zwiększeniem regionalnej autonomii. Separatystyczne nastroje występują też w rejonie belgijskiej Flandrii i od dawna na francuskiej Korsyce.


(ł)