Rosja znów grozi Stanom Zjednoczonym. Wicepremier Siergiej Iwanow ostrzegł, że rosyjskie rakiety zostaną umieszczone w Kaliningradzie, jeśli Waszyngton dalej będzie upierał się przy umieszczeniu w Polsce i Czechach elementów tarczy antyrakietowej.

REKLAMA

Jeśli nasza oferta zostanie zaakceptowana, nie będzie konieczności umieszczania nowych pocisków w europejskiej części Rosji - mówi wicepremier Siergiej Ławrow. Zaledwie wczoraj zakończył się nieformalny szczyt prezydentów USA i Rosji. Prezydenci nie zdołali przekonać się do swoich wizji dotyczących tarczy.

Rosjanie upierają się, by część tarczy antyrakietowej postawić w byłej radzieckiej bazie radarowej w Azerbejdżanie, która miałaby zostać zmodernizowana. Moskwa proponuje też, by w skład systemu wchodziła nowoczesna baza na południu Rosji oraz centra wczesnego ostrzegania w Moskwie i Brukseli.

Niewykluczone, że taktyczna broń nuklearna w Kaliningradzie jest już od dawna. 6 lat temu „The Washington Times” napisał, powołując się na władze USA, że satelity szpiegowskie wykryły transporty z głowicami jądrowymi w obwodzie kaliningradzkim. Nieoficjalnie mówiło się wtedy, że były to rakiety krótkiego zasięgu (około 70 kilometrów) typu Toka. Rosja gwałtownie zaprzeczyła.

Kaliningrad leży w rosyjskiej enklawie nad Bałtykiem, między Litwą i Polską. Jest główną bazą wojskową w tym rejonie; stacjonują tam jednostki marynarki wojennej i wojska lądowe, jest tam także dowództwo rosyjskiej floty bałtyckiej. W sumie kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i ciężkiego sprzętu. Moskwa już w latach 90. rozlokowała tam nowoczesne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych typu S-300, tłumacząc, że mają one chronić przed atakiem.