Już blisko 50 fotoradarów zniszczyli francuscy rolnicy protestujący przeciwko "ekologicznemu podatkowi" od ciężarówek przewożących płody rolne. Najwięcej urządzeń tego typu podpalonych zostało w Bretanii, gdzie fala protestów jest największa.

REKLAMA

Zdesperowani bretońscy rolnicy grożą, że zniszczą fotoradary w całym regionie. Wcześniej protestujący zniszczyli już 16 bramownic i innych urządzeń, które mają mierzyć trasy przemierzane przez ciężarówki transportujące płody rolne. Do ochrony bramownic wysłane zostały nadzwyczajne siły policji i żandarmerii.

Teraz szef MSW Manuel Valls zapowiada, że funkcjonariusze będą chronić też fotoradary. Rozgniewani rolnicy twierdzą, że jest to w praktyce niemożliwe, bo fotoradarów jest zbyt dużo. Co więcej, domagają się od rządu natychmiastowego wycofania projektu "ekologicznego podatku", z powodu którego - jak twierdzą - wielu z nich stanie na skraju bankructwa.

Aferze "ekologicznego podatku" towarzyszy skandal polityczny. Wyszło bowiem na jaw, że poprzedni francuski rząd obiecał, iż będzie płacić aż ćwierć miliarda euro rocznie firmie zarządzającej bramownicami. Według wielu ekspertów, podpisany kontrakt jest niekorzystny dla państwa. Powołana ma zostać w tej sprawie specjalna senacka komisja śledcza.

Minister gospodarki i finansów Pierre Moscovici zapowiedział już zmianę treści kontraktu na drodze nowych negocjacji z firmą zarządzającą bramownicami. Zaznaczył jednak, że jeżeli rząd ugiąłby się wobec fali protestów rolników i wycofałby projekt nałożenia "podatku ekologicznego" na ciężarówki, to musiałby zapłacić tej firmie z kas państwowych aż 2 miliardy euro odszkodowania.