W środę i czwartek prezydenci i szefowie rządów 28 państw Unii Europejskiej po raz pierwszy po wakacjach spotkają się w pełnym składzie. I choć szczyt w austriackim Salzburgu ma rangę nieformalnego spotkania, to może poważnie wpłynąć na dalsze losy jednego z najtrudniejszych procesów w historii Unii, czyli Brexitu. Obok na stole pojawią się też migracja i bezpieczeństwo wewnętrzne.

REKLAMA

Nieformalne spotkanie przywódców państw Unii organizowane jest przez austriacką prezydencję w UE - właśnie dlatego odbędzie się w położonym wśród alpejskich szczytów Salzburgu. Tam członkowie Rady Europejskiej w czwartek będą debatować o problemie uchodźców, w środę przejdą do bezpieczeństwa wewnętrznego Unii - m.in. do sprawy otrucia Siergieja Skripala - a na końcu tego dnia zajmą się Brexitem.

Co najważniejsze?

To właśnie ten ostatni punkt nieformalnego szczytu może okazać się kluczowy z punktu widzenia najbliższej przyszłości Unii Europejskiej. Zegar tyka, bo do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE zostało już tylko pół roku. Cały czas ważą się bowiem losy tego w jaki sposób to się stanie - czy będzie to miękki Brexit, kiedy Brytyjczycy opuszczają Unię, ale zostają na wspólnotowym rynku wewnętrznym i/lub unii celnej, czy twardy kiedy całkowicie wychodzą z unijnych struktur rynkowych. Twardy wariant oznacza poważne ograniczenie swobodnego przepływu towarów, kapitału i osób miedzy Wielką Brytanią a krajami pozostającymi we wspólnocie.

Już wiadomo, że Donald Tusk zamierza zaproponować, by Rada Europejska zebrała się w listopadzie na specjalnym szczycie w Brukseli, poświęconym negocjacjom ws. Brexitu. W oficjalnym liście, skierowanym do europejskich przywódców przed szczytem w Salzburgu pisał - Niestety, scenariusz braku porozumienia (twardy Brexit) nadal jest całkiem możliwy. Jednak jeśli wszyscy zachowamy się odpowiedzialnie możemy uniknąć katastrofy. Tusk zwracał również uwagę na potrzebę opracowania skutecznego prawnie "bezpiecznika" zapewniającego, że nie będzie twardej granicy miedzy Irlandią a Irlandią Północną (będąca częścią Wielkiej Brytanii). Granica ta jest codziennie przekraczana przez tysiące osób jadących m.in. do pracy lub do szkoły, dla których zamknięcie przejść i wprowadzenie kontroli paszportowej byłoby katastrofalne w skutkach. To jedna z najbardziej spornych kwestii w pertraktacjach dotyczących Brexitu.

Czy szczyt w Salzburgu może być punktem zwrotnym trudnych i długotrwałych negocjacji? Na to najprawdopodobniej liczy brytyjska premier Theresa May. W środę, podczas nieformalnej kolacji ma przekazać pozostałym przywódcom informacje na temat stanu przygotowań Wielkiej Brytanii do wyjścia z UE. Spotka się z nimi po raz pierwszy od czasu, kiedy przedstawiła tzw. plan z Chequers, zakładający pozostanie w bliskich stosunkach z Unią w zamian za pozostawienie otwartej granicy z Irlandią już po Brexicie.

Plan, zakładający też swobodny przepływ towarów i dóbr rolniczych oraz współpracę z Unią w obszarze kontroli celnej, spowodował gwałtowny opór eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej (ugrupowania May) i kryzys w brytyjskim rządzie. Theresa May w rozmowie z BBC podkreśliła jednak, że zamierza mocno trzymać się planu z Cheqers. Pod koniec szczytu w Salzburgu członkowie RE - ale już bez brytyjskiej premier - spotkają się z głównym unijnym negocjatorem ws. Brexitu Michelem Barnierem. Będą rozmawiać o stanie zmierzających do końca negocjacji.

Co jeszcze?

Czas goni, negocjacje trwają, ale w oficjalnej agendzie nieformalnego spotkania w Salzburgu sporo miejsca poświęcono też kryzysowi migracyjnemu. We wspomnianym wcześniej liście Tusk pisze o "napięciach między krajami członkowskimi, które ponownie uwidoczniły się podczas lata" i które mają związek właśnie z przyjmowaniem uchodźców do krajów Unii.

Te napięcia dotyczą między innymi propozycji wzmocnienia i dofinansowania Frontexu, czyli Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej. Ten plan mocno popierają Niemcy, sprzeciwiają mu się natomiast m.in. rządy Słowacji, Czech i Węgier - kontrowersje wzbudza przede wszystkim poważne zwiększenie kompetencji Frontexu. Chodzi o to, by państwa, których granice są również granicami zewnętrznymi UE przekazały Agencji część kompetencji w tym zakresie. Tę propozycję ostro skrytykował Viktor Orban, który stwierdził, że "Węgry nie dadzą sobie odebrać prawa do ochrony granicy".

Istotne zmiany w unijnej polityce migracyjnej postulują również Austria i Włochy. Naciskają na wprowadzenie zasady, w myśl której wnioski o status uchodźcy składane przez migrantów przybywających drogą morską rozpatrywane będą jeszcze zanim zejdą oni na ląd. W ten sposób do UE wpuszczani byli tylko ci, których wnioski zostaną zaakceptowane. Propozycję skrytykowali m.in. Lekarze Bez Granic.

Szczyt w Salzburgu ma służyć złagodzeniu tych konfliktów i wypracowaniu scenariuszy dalszego działania w unijnej polityce migracyjnej. Trudno powiedzieć czy uda się osiągnąć ten cel, bo różnice w poszczególnych kwestiach wydają się być bardzo głębokie i dotykają sfery niezależności poszczególnych państw wspólnoty.

Poza tym wszystkim unijni przywódcy zajmą się w ciągu najbliższych dwóch dni bezpieczeństwem wewnętrznym - to jednak bez dwóch zdań najrzadziej komentowany i najmniej emocjonujący obserwatorów element nieformalnego szczytu w Salzburgu. W planach są rozmowy o współpracy policji i organów sądowniczych państw Unii, bezpieczeństwa granic czy cyberprzestrzeni. Jednym z ważniejszych punktów wydaje się tutaj wystąpienie brytyjskiej premier Theresy May, która przedstawi pozostałym członkom RE informacje dotyczące sprawy zatrucia Siergieja Skripala.

Co w tle?

Za kulisami rozmów w szerszym gronie w Salzburgu szefowie unijnych krajów na pewno będą spotykać się na korytarzach, przy posiłkach czy kawie. Trudno powiedzieć, o czym dokładnie będą rozmawiać, ale na językach na pewno znajdzie się kilka bieżących spraw - w tym prawdopodobnie również sprawa Polski. To ze względu na wtorkowe wysłuchanie w Radzie do Spraw Ogólnych UE, które nie skończyło się dobrze dla delegacji z Warszawy.

Wiceszef KE Frans Timmermans powiedział po wysłuchaniu, że "obawy Komisji Europejskiej wzrosły, a sytuacja w Polsce nie poprawia się". Nie bez znaczenia jest też zawieszenie polskiej KRS w prawach członka Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa - choć nie jest to organ UE, dla unijnych urzędników i wielu członków RE to sygnał, że zmiany w polskim sądownictwie nadal idą w złą stronę. To wszystko może budować nieprzychylny klimat wobec Polski w kuluarach szczytu.

W podobnej, kiepskiej sytuacji są Węgry, które znalazły się w centrum wydarzeń potencjalnie niebezpiecznych dla wewnętrznej spójności Unii Europejskiej. 12 września Parlament Europejski zgodził się na uruchomienie wobec tego kraju artykułu 7 unijnego traktatu - to ten sam artykuł który już działa wobec Polski (został wtedy użyty po raz pierwszy w historii) i w ramach którego odbyło się wspomniane wyżej wysłuchanie. Według PE, który również zainicjował uruchomienie artykułu, działania rządu Orbana są zagrożeniem dla praworządności i poszanowania demokracji. Węgry nie tylko nie zgadzają się z tymi zarzutami, ale idą krok dalej - zamierzają... pozwać europarlament do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Według Budapesztu PE tak naprawdę nie przyjął rezolucji o uruchomieniu artykułu 7 - potrzebne było 2/3 głosów za, ale przy obliczaniu tej większości nie uwzględniono głosów wstrzymujących się. Węgrzy wyraźnie idą więc w stronę konfliktu z unijnymi instytucjami, a to może wyrzucić ich poza nawias kuluarowych rozmów salzburskiego szczytu.
(ug)