Grupa mieszkańców Wenecji przemaszerowała w sobotę z walizkami protestując w ten sposób przeciwko wyludnianiu się ich miasta. Liczba ludności spadła do rekordowo niskiej liczby niecałych 55 tysięcy. Protest odbył się pod hasłem „Venexodus”.

REKLAMA

Kilkuset wenecjan przeszło całkowicie blokując wąskie ulice w kierunku mostu Rialto i siedziby magistratu. Mieli ze sobą walizki: prawdziwe lub zrobione z kartonu.

Symbolizowały one narastające zjawisko ucieczki znad Canal Grande, gdzie - jak przyznają mieszkańcy - życie jest coraz trudniejsze. Nie zgadzają się na to, by kolejne kamienice zamieniane były w hotele i pensjonaty, a sklepy z podstawowymi artykułami - w punkty sprzedaży pamiątek.

Mieszkańcy w rękach trzymali transparenty z napisami: "Ja zostaję", "Nie porzucimy miasta".

Delegacja protestujących została przyjęta przez przedstawicieli władz.

Protest zorganizowała redakcja portalu, który prowadzi kampanię przeciwko stopniowej degradacji miasta i jego niszczeniu przez masową turystykę wymykającą się spod kontroli. Piętnowane są tam również przykłady braku dobrych manier turystów, którzy brudzą, nie szanują zabytków, skaczą z mostów do wody, latem chodzą roznegliżowani, opalają się w kostiumach nad kanałami.

Organizatorzy pochodu powiedzieli mediom: "Podczas gdy w ostatnich latach Wenecja zaczęła przypominać Disneyland, odwiedzany przez tłumy turystów, teraz przechodzi kolejną transformację i zaczyna przypominać Pompeje - zabytek piękny, ale coraz bardziej pusty w środku".

Przypomniano, że w latach 70. minionego wieku w Wenecji mieszkało 100 tysięcy ludzi, obecnie - niemal o połowę mniej.

Manifestanci domagali się od władz podjęcia działań, aby powstrzymać ucieczkę mieszkańców poprzez poprawę warunków życia i funkcjonowania podstawowych usług oraz skuteczną politykę mieszkaniową.

Był to kolejny w ostatnich latach protest wenecjan, którzy bronią swego miasta i prawa do normalnego, codziennego życia w nim. Jedną z najbardziej spektakularnych inicjatyw był symboliczny "pogrzeb Wenecji" w 2009 roku.

APA