Prezydent Iranu Hasan Rowhani, uznawany za pragmatyka i reformatora, powiedział w poniedziałek, że uczestnikom protestów, które przetoczyły się ostatnio przez kraj, chodziło o coś więcej niż warunki bytowe, a ludzie domagają się też "większych swobód obywatelskich".

REKLAMA

Ludzie mają żądania dotyczące sfery ekonomicznej, politycznej, kulturalnej i społecznej - powiedział prezydent, który podkreślił też, że obywatele Iranu powinni mieć prawo do krytykowania wszystkich przedstawicieli władzy.

Reuters uznaje to za zawoalowany atak na irańskich konserwatystów, będących politycznymi przeciwnikami Rowhaniego, który został wybrany dzięki poparciu reformatorów i ma opinię polityka umiarkowanego.

Prezydent dysponuje jednak władzą bardzo ograniczoną w porównaniu z duchowo-politycznym przywódcą kraju ajatollahem Alim Chamenei oraz wyższym duchowieństwem.

Protestujący wystąpili przeciw rządowi Rowhaniego, ale domagali się też odejścia 78-letniego Chameneia i ograniczenia władzy kleru.

Reuters przypomina, że duchowy przywódca Iranu jest jednocześnie dowódcą naczelnym sił zbrojnych, a ponadto to on mianuje członków władz sądowniczych. Musi też wyrazić zgodę na wyznaczenie szefów najważniejszych resortów w rządzie i ma ostatnie słowo w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej.

Mimo że kwestie ekonomiczne odegrały znaczącą rolę w protestach, to jednak rozwiązywanie tych problemów musi zacząć się od reform politycznych (...) oraz (przyznania) większych swobód obywatelskich - napisało w liście otwartym 16 deputowanych z obozu reformatorów.

Rowhani powiedział też w poniedziałek, że nie można narzucać stylu życia "pokoleniu naszych wnuków". Poglądy młodego pokolenia na życie i świat są inne niż nasze - dodał.

W protestach wzięli przede wszystkim udział Irańczycy poniżej 25 roku życia, a nawet dzieci. Minister edukacji Sajid Mohammad Bathaei powiedział w poniedziałek, że wśród osób zatrzymanych jest wielu uczniów, a on sam zabiega o zwolnienie ich przed "okresem egzaminów".

W poniedziałek dzienniki powiązane z obozem reformatorów oraz rządowa gazeta "Iran Daily" zamieściły na pierwszych stronach informację o decyzji władz miejskich Teheranu, kontrolowanych przez reformatorów, które postanowiły wyznaczyć w stolicy - na wzór londyńskiego Hyde Parku - miejsce na zebrania i protesty.

Dwóch deputowanych poinformowało - również w poniedziałek - że w więzieniu zmarł 22-letni zatrzymany uczestnik protestów. Władze podały, że więzień powiesił się w sobotę. Osobom uznanym za przywódców protestów grozi kara śmierci.

Organizacja Amnesty International ogłosiła w ubiegłym tygodniu, że w irańskich więzieniach "dochodziło w ostatnich siedmiu dniach do tortur oraz innych form złego traktowania", a wielu zatrzymanym odmówiono dostępu do prawników oraz zabroniono kontaktów z rodziną.

W niedzielę Gwardia Rewolucyjna oznajmiła, że protesty "wywołane przez (...) Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, reżim syjonistyczny (Izrael), Arabię Saudyjską, hipokrytów (mudżahedinów) i monarchistów" zostały stłumione. Agencje donosiły jednak o kolejnych demonstracjach, do których miało dojść w kilku miastach.

Protesty, największe od 2009 roku, przeciwko bezrobociu, korupcji i podwyżkom cen podstawowych produktów spożywczych rozpoczęły się w Iranie 28 grudnia i z czasem nabrały charakteru antyrządowego; odbywały się one w ponad 80 miastach. W zamieszkach zginęły 22 osoby, aresztowano około 1,7 tys. demonstrantów.

(az)