Prezydent Filipin Rodrigo Duterte podpisał dyrektywę zakazującą palenia w miejscach publicznych - poinformował jego rzecznik Ernesto Abella. Maksymalna kara za złamanie nowego prawa to cztery miesiące więzienia i grzywna w wysokości ok. 100 dolarów.

REKLAMA

Zakaz dotyczy palenia, także e-papierosów, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz budynków. Duterte podtrzymał obowiązujące zakazy reklamowania wyrobów tytoniowych. Ich producenci nie mogą też zostawać sponsorami. Za złamanie dotychczasowych regulacji grozi kara do 400 tys. peso (ok. 8 tys. dolarów) i maksymalnie trzy lata więzienia. Producenci mogą liczyć się z cofnięciem pozwoleń na działalność.

Zgodnie z nowymi przepisami palić nie będzie można w kasynach i na lotniskach, poza wyznaczonymi do tego strefami. Te z kolei mają nie przekraczać powierzchni 10 metrów kwadratowych i znajdować się co najmniej 10 metrów od wejść i wyjść z budynków. Z takich palarni będą mogły korzystać wyłącznie osoby dorosłe.

Prezydent Duterte w przeszłości był nałogowym palaczem, jednak rzucił palenie, gdy stwierdzono u niego chorobę Buergera, która może spowodować zatory naczyń krwionośnych.

Rzecznik Abella przypomniał także, iż wprowadzony na terenie całych Filipin zakaz jest powtórzeniem tego, który Duterte wprowadził w 2012 roku na terenie miasta Davao jako jego burmistrz. Podczas kampanii wyborczej obecny prezydent obiecywał rozprawienie się m.in. z nałogiem palenia papierosów, który obok narkotyków, korupcji i hazardu wymieniał jako jeden z głównych problemów dzisiejszych Filipin.

17 mln mieszkańców Filipin, czyli około jednej trzeciej dorosłych mieszkańców stumilionowego kraju, pali. Regularnie nałogowi oddaje się połowa mężczyzn i 9 proc. kobiet - wynika z danych z 2014 roku zebranych przez Stowarzyszenie Kontroli Tytoniu Azji Południowo-Wschodniej. Eksperci szacują, że roczne straty ponoszone przez państwo ze względu na opiekę zdrowotną dla palaczy i ich mniejszą wydajność w pracy wynoszą 4 mld dolarów. Według agencji Reutera na terenie kraju działa ośmiu producentów wyrobów tytoniowych.

Dekret zapowiada powstanie specjalnych jednostek policji do nadzorowania przestrzegania regulacji.

Będzie to kolejna, po antynarkotykowej, kampania prowadzona przez prezydenta po objęciu urzędu w czerwcu 2016 roku. Dotychczas krwawe operacje wymierzone m.in. w handlarzy narkotyków pochłonęły ponad 9 tys. ofiar - twierdzą organizacje broniące praw człowieka. Policja przyznaje się tylko do co trzeciej ofiary.

Sam Duterte chwalił się przed wyborami, że zdarzało mu się tropić palaczy łamiących zakaz w Davao i grozić im bronią.

(az)