Szef rządu Katalonii Carles Puigdemont wygłosi oświadczenie w środę o godz. 21 - podało źródło z jego kancelarii. Proniepodległościowe partie Katalonii chcą, by w najbliższy poniedziałek regionalny parlament obradował nad ewentualną deklaracją o oderwaniu się od Hiszpanii. Źródła w kancelarii Puigdemonta, na które powołuje się agencja Reutera, nie sprecyzowały, czego dokładnie będzie dotyczyło wieczorne oświadczenie.

REKLAMA

/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA
/ JIM HOLLANDER/JUAN CARLOS CARDENAS/ROBIN TOWNSEND/ALBERTO ESTEVEZ / PAP/EPA


Niepodległościowa koalicja "Razem na tak" (Junts pel Si) i rządząca wraz z nią w Katalonii radykalnie lewicowa Kandydatura Jedności Ludowej (CUP) zwróciły się do regionalnego parlamentu, żeby w poniedziałek, 9 października, zebrał się na posiedzeniu, na którym nastąpiłaby debata i ewentualnie ogłoszenie niepodległości - poinformował wydawany w Barcelonie dziennik "La Vanguardia".

Parlament Katalonii zbiera się jeszcze w środę, żeby zdecydować, na kiedy zwołać posiedzenie parlamentu w celu omówienia wyników niedzielnego referendum niepodległościowego, którego nie uznają władze centralne w Madrycie.

W wywiadzie dla telewizji BBC szef regionalnych władz katalońskich powiedział: Zamierzamy ogłosić niepodległość w 48 godzin po ogłoszeniu wszystkich oficjalnych wyników. To prawdopodobnie nastąpi, gdy otrzymamy wszystkie głosy z zagranicy pod koniec tego tygodnia i dlatego będziemy prawdopodobnie działać (w kwestii ogłoszenia niepodległości) przez weekend lub na początku przyszłego tygodnia - oświadczył Puigdemont.

We wtorek król Hiszpanii Filip VI oskarżył przywódców Katalonii o naruszanie zasad demokracji i dzielenie społeczeństwa w regionie i w całym kraju. W telewizyjnym wystąpieniu monarcha podkreślił, że państwo musi zapewnić ład konstytucyjny i rządy prawa w Katalonii.

Hiszpańskie władze centralne uznają plebiscyt za nielegalny. W niedzielę kilkaset osób zostało rannych w wyniku starć z policją, która usiłowała uniemożliwić głosowanie w referendum, blokując dostęp do lokali wyborczych, konfiskując urny i karty wyborcze. Doszło też do konfrontacji między funkcjonariuszami katalońskiej policji a skierowaną do tego regionu przez Madryt Gwardią Cywilną.

Hiszpania: Szefowie katalońskiej policji wezwani do sądu

Hiszpański Sąd Najwyższy wezwał do złożenia zeznań dwóch wysokich rangą przedstawicieli katalońskiej policji oraz szefów dwóch proniepodległościowych organizacji obywatelskich w ramach "dochodzenia w sprawie podburzania" do niepokojów.

Wśród wezwanych osób jest komendant regionalnej policji katalońskiej (Mossos d'Esquadra) Josep Lluis Trapero, jego zastępczyni Teresa Laplana oraz Jordi Cuixart i Jordi Sanchez - przywódcy organizacji obywatelskich Omnium Cultural i ANC.

To ju nie tysice, a dziesitki tysicy na protestach w Barcelonie, tylko wok mnie. Z kada minut wicej ludzi @RMF24pl pic.twitter.com/XUvEBeu0Yp

PBalinowski3 padziernika 2017


Sędzia Carmen Lamela poinformowała, że te osoby w piątek mają złożyć zeznania w sprawie ich roli podczas demonstracji w Barcelonie w dniach 21-22 września. Rozpoczęły się one dzień po tym, jak hiszpańska policja aresztowała 14 przedstawicieli władz katalońskich i weszła do należących do regionalnego rządu budynków, by uniemożliwić przeprowadzenie referendum w sprawie niepodległości regionu.

Władze hiszpańskie twierdzą, że demonstracje utrudniły przeprowadzenie policyjnej operacji. Podczas zgromadzeń doszło do zakłóceń i zniszczone zostały dwa radiowozy.

Deklaracja niepodległości Katalonii pod koniec tygodnia?

Katalonia proklamuje niepodległość "w ciągu kilku dni" - oświadczył wcześniej premier tego regionu Carles Puigdemont w wywiadzie udzielonym telewizji BBC we wtorek, dwa dni po referendum niepodległościowym, nieuznawanym przez rząd w Madrycie. Według Puigdemonta, deklaracja niepodległości zostanie ogłoszona "pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego".

We wczorajszych protestach w Katalonii udział wzięło około 900 tys. osób. Wiece towarzyszyły strajkowi generalnemu ogłoszonemu na znak protestu przeciwko siłowej interwencji policji podczas niedzielnego referendum niepodległościowego.

Premier Katalonii Carles Puigdemont w wywiadzie dla BBC ocenił, że deklaracja niepodległości zostanie ogłoszona "pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego".

Spytany, co zrobi, jeśli władze centralne w Madrycie podejmą interwencję, Puigdemont odparł, że "byłby to błąd, który wszystko zmieni".

Idziemy Passeis de Garcia w stron placu Katalonskiego - najwiksza demonstracja, jak tu widziaem @RMF24pl pic.twitter.com/nRl87bbIR9

PBalinowski3 padziernika 2017


Według szacunków regionalnego rządu Katalonii 90 proc. z prawie 2,3 mln uczestników niedzielnego plebiscytu opowiedziało się za niepodległością tego regionu. Frekwencja wyniosła ok. 42 proc.

W nocy z niedzieli na poniedziałek Puigdemont zapowiedział, że jego rząd przekaże wyniki referendum niepodległościowego do lokalnego parlamentu.

Uchwalony przez ten parlament tzw. Akt Przejściowy - nielegalny w opinii hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego - przewiduje, że na wypadek zwycięstwa w plebiscycie zwolenników secesji ogłoszenie niepodległości przez Katalonię miałoby nastąpić w ciągu 48 godzin od ogłoszenia wyników.

Dzień po głosowaniu minister sprawiedliwości Hiszpanii Rafael Catala oświadczył, że rząd może skorzystać ze swych uprawnień konstytucyjnych, aby zawiesić autonomię Katalonii, jeśli region ten proklamuje niepodległość.

W protestach w Katalonii wzięło udział około 900 tys. osób

Wczorajszy protest, do którego przyłączyło się we wtorek łącznie 40 organizacji związkowych, politycznych i społecznych, spotkał się z dużym odzewem mieszkańców 7,5-milionowej Katalonii. Wraz ze strajkiem we wszystkich niemal większych miastach tego najbogatszego regionu Hiszpanii odbywały się uliczne protesty przeciwko niedzielnym akcjom sił porządkowych, w efekcie których rannych zostało blisko 900 osób.

W kilkunastu manifestacjach odbywających się w Barcelonie, stolicy regionu, wzięło łącznie udział 700 tys. osób. Miały one miejsce m.in. pod siedzibą katalońskich struktur rządzącej krajem Partii Ludowej (PP), na uniwersytecie, pod miejscowym parlamentem oraz przed budynkiem dyrekcji hiszpańskiej policji w tym regionie.

Morze ludzi na Passeig de Garcia w Barcelonie. Dziesitki tysicy, w caym miecie setki tysicy. Raczej si szybko nie skocz... @RMF24pl pic.twitter.com/tRHdieNgUH

PBalinowski3 padziernika 2017

"Mniejsze marsze i wiece zorganizowano też m.in. też w Gironie, Lleidzie oraz Tarragonie. Wzięło w nich udział odpowiednio 60, 45 i 30 tys. osób. Protestowano też w innych miejscowościach" - ujawnił wydawany w Barcelonie dziennik "La Vanguardia".

Katalońska gazeta w swoim internetowym wydaniu przypomniała, że w ciągu całego dnia blokowanych było około pięćdziesięciu dróg w regionie. W większości przypadków protestujący użyli traktorów oraz dużych aut dostawczych, aby zatamować ruch drogowy.

Niektóre protesty prowadzone były już od poniedziałkowego wieczora i służyły uprzykrzaniu życia funkcjonariuszom hiszpańskiej policji oraz Gwardii Cywilnej skierowanym do Katalonii przez rząd Mariano Rajoya. Byli oni nękani nocą głośnymi protestami okolicznej społeczności.

Do zajść doszło m.in. pod dwoma hotelami w Barcelonie, a także w pobliskich miejscowościach: Maresme, Pineda de Mar oraz w Calleli. W tej ostatniej konieczna była ewakuacja ponad 500 funkcjonariuszy z kilku lokalnych hoteli. Protestujący pod placówkami turystycznymi wznosili wrogie okrzyki, żądając opuszczenia ich miejscowości przez hiszpańskie służby porządkowe.

We wtorek po południu premier Mariano Rajoy wezwał wysłanych przez Madryt funkcjonariuszy do pozostania w hotelach, zaś wicepremier Soraya Saenz de Santamaria zagroziła wyciągnięciem konsekwencji wobec autorów "mafijnych praktyk".

We wtorek nie działały w Katalonii urzędy publiczne, poczta i - przez większą część dnia - transport publiczny. Sparaliżowane były również szkoły, gdzie do pracy stawiło się zaledwie 17 proc. personelu.

Barcelona zbiera si na wielotysicznych demonstracjach przeciw brutalnoci policji. To Via Laietana. Ludzi szybko przybywa @RMF24pl pic.twitter.com/ryTyDpBgVo

PBalinowski3 padziernika 2017

Do strajku generalnego licznie przystąpili strażacy oraz pracownicy służby zdrowia. Większość zaplanowanych na wtorek wizyt lekarskich, badań i operacji zostało odwołanych.

Protest sparaliżował też pracę katalońskich lotnisk oraz portów, co w połączeniu z ograniczeniem przewozów kolejowych i blokadą dróg "znacząco odbiło się na katalońskim transporcie". Według telewizji TVE24 innymi sektorami, które mocno odczuły wtorkowy strajk są rolnictwo oraz handel.

Z szacunków organizatorów strajku wynika, że około 54 proc. działających w Katalonii małych i średnich przedsiębiorstw nie podjęło we wtorek pracy lub prowadziło ją w sposób ograniczony.

Według szacunków regionalnego rządu Katalonii 90 proc. osób z prawie 2,3 mln uczestników niedzielnego plebiscytu, czyli około 42 proc. uprawnionych, opowiedziało się za niepodległością tego regionu.

(ph)