Pracownicy restauracyjnych sieci szybkiej obsługi, tzw. fast foodów, rozpoczęli w poniedziałek w Nowym Jorku strajk domagając się podwyżek płac. Protesty mają trwać cztery dni, obejmując takie sieci jak McDonald's czy Burger King w siedmiu dużych miastach USA.

REKLAMA

Strajkujący domagają się podwyżek płac w tym jednym z najszybciej rozwijających się sektorów amerykańskiej gospodarki. Chcą zarabiać 15 dolarów za godzinę oraz mieć prawo do zrzeszania się. Obecnie wiele z 4 mln osób zatrudnionych w około 200 tys. restauracji fast foodowych otrzymuje płacę minimalną (7,25 USD za godzinę), lub niewiele więcej.

Protesty rozpoczęły się w poniedziałek w Nowym Jorku. Na Twitterze rozsyłane są zdjęcia jako wyraz solidarności się z protestującymi, m.in. pod restauracjami McDonald's i Burger King na Brooklynie, przy Piątej Alei oraz koło stadionu Yankee. Media donoszą że do pracowników nowojorskich fast foodów przyłączą się w ciągu najbliższych dni także inni w sześciu innych miastach, w tym w Chicago, Detroit, Milwaukee i Kansas City.

Jak wynika z opublikowanego w czwartek raportu organizacji "National Employment Law Project" broniącej praw pracowniczych, średnia pensja w sektorze sieciowych restauracji szybkiej obsługi wynosi w skali kraju 8,94 USD za godzinę. Z raportu wynika też, że szanse na awans zawodowy są minimalne. Zaledwie 1 na 50 zatrudnionych w tych restauracjach zajmuje stanowisko menadżerskie.

Jak zauważył solidaryzujący się ze strajkującymi komentator "New York Timesa" Mark Birman, strajki pracowników fast foodów to nowe zjawisko. Dotychczas związki zawodowe nie były specjalnie zainteresowane mobilizowaniem pracowników fast foodów, a ci co protestowali zazwyczaj tracili pracę.

Tym razem protestujących wspierają różne organizacje pracownicze, w tym związki pracowników zatrudnionych w usługach (Service Employees International Union). Argumentują, że zarobki pracowników nie wzrosły od 10 lat podczas gdy wzrosły koszty utrzymania. Praca w sieciach szybkiej restauracji należy teraz do tych najgorzej opłacanych. W przeciwieństwie do kelnerów z tradycyjnych restauracji, osoby pracujące w fast foodach nie mogą liczyć na napiwki.

Birman zauważa, że praca w fast foodach, kiedyś traktowana jako szansa dla młodych na rozpoczęcie kariery zawodowej, staje się dziś stałym źródłem utrzymaniem także dla ludzi w starszych. Średnia wieku pracowników fast foodów to ponad 29 lat; wielu z nich ma już na utrzymaniu rodziny. Czteroosobowa rodzina, by godnie żyć potrzebuje 90 tys. dolarów rocznie. To równowartość dochodów z sześciu najniżej opłacanych miejsc pracy - zauważa komentator NYT.

(jad)